Jesteśmy otwarci na dyskusję. To kolejny dobry krok w celu usprawnienia mechanizmów takich jak urlop rodzicielski. Ocenimy całościowo projekt i przedstawimy swoje zdanie – mówi o prezydenckim projekcie minister pracy i polityki społecznej Władysław Kosiniak-Kamysz.
To on poprzednio sprzeciwiał się pomysłom forsowanym przez pałac, takim jak urlop na raty, obawiając się reakcji pracodawców. Jednak ten pomysł uległ daleko idącej modyfikacji. I jak wynika z naszych rozmów z pracodawcami, przynajmniej część ich obaw została rozproszona. Wprowadzono także pewne rozwiązania, na których im zależało, np. minimalny okres urlopu wychowawczego. W efekcie z tej strony prezydencki projekt ustawy raczej nie napotka frontalnego sprzeciwu, a ewentualnie rzeczowe uwagi. To oznacza, że jeśli Sejm zdąży z pracami nad ustawą, to powinna zostać uchwalona do końca kadencji. Co może wzmocnić pozytywne tendencje, które ujawniają się w polityce prorodzinnej.
Eksperci jako kluczowe rozwiązania dotyczące wzrostu dzietności wymieniają kwestie opieki nad dzieckiem i elastycznych form zatrudnienia czy urlopów ułatwiających godzenie obowiązków rodzica z pracą. – Z perspektywy wykształconych kobiet chcących pracować najważniejsza rzecz to wysokiej jakości usługi związane z opieką nad dzieckiem w pierwszych latach życia. Naszą słabością jest opieka wczesnożłobkowa – podkreśla dr hab. Piotr Szukalski z Uniwersytetu Łódzkiego. Po wprowadzeniu wydłużonego urlopu wychowawczego i obniżeniu wieku pójścia do szkoły do sześciu lat nie ma większych problemów z opieką w pierwszym roku życia i przedszkolną, ale kłopotem są dzieci od roku do trzech lat. Rocznie rodzi się ponad 300 tys. dzieci, a miejsc opieki w żłobkach i innych placówkach jest 65 tys. I tak dwa razy więcej niż w 2011 r.
Reklama
Kolejna kwestia wiąże się z prawem pracy i możliwością zatrudniania się w elastycznych formach oraz dopasowania urlopów rodzicielskich i wychowawczych do możliwości pracy i opieki nad dzieckiem. – Opieka plus elastyczna organizacja czasu pracy dają rodzicom większą swobodę w uzyskiwaniu dochodów i wychowywaniu dzieci – ocenia prof. Irena Kotowska z SGH.
W tę właśnie sferę wkracza ustawa prezydencka. Może być skuteczna, ale pojawienie się efektów wymaga czasu. Pokazuje to przykład urlopów ojcowskich wprowadzonych w 2010 r. Jeszcze rok czy dwa lata temu skorzystało z nich mniej niż 30 tys. osób, natomiast tylko do końca października tego roku – już ponad 100 tys. ojców. Można mówić o eksplozji.
Na ostatnim miejscu, jeśli chodzi o wpływ na decyzje o urodzeniu dziecka, jest zdaniem ekspertów kwestia bezpośredniego zasilania rodziny pieniędzmi. Według prof. Kotowskiej są one mniej skuteczne, jeśli spojrzeć na efekty rozłożone w czasie. – Nie jesteśmy w stanie przekazać rodzicom dużych pieniędzy, natomiast małe transfery poprawiają sytuację w krótkim okresie – tłumaczy demograf. W Polsce to głównie becikowe, ulgi na dzieci i świadczenia rodzinne dla najbiedniejszych. Najmniejsze znaczenie ma becikowe: nawet wtedy gdy było wypłacane wszystkim, jego koszt nie przekraczał 400 mln zł rocznie, podczas gdy ulgi to ok. 4 mld zł.
Obecnie ulgi podatkowe na dzieci zostały zmodyfikowane, tak aby mogły z nich korzystać osoby, którym dotąd nie wystarczało podatku, aby je odliczyć. Ale dopiero w 2015 r. będzie można ocenić, na ile to skuteczny mechanizm.