Małgorzata Pietkiewicz: Podliczyliśmy pana i okazuje się, że jest pan jednym z majętniejszych szefów resortów w rządzie Donalda Tuska.
Mirosław Drzewiecki: Chcę tylko zauważyć, że byłem też majętnym posłem. Nie wzbogaciłem się tak nagle, od kiedy zostałem ministrem. W pierwszym oświadczeniu majątkowym, jeszcze jako poseł, byłem prawie tak samo bogaty jak teraz.

Co nie zmienia faktu, że w gronie polityków jest pan krezusem.
Powiem przewrotnie. Kiedyś byłem bardzo wysoko notowany w rankingach najmajętniejszych osób, a teraz spadłem na bardzo odległe miejsce. Kiedyś zarabiałem pieniądze, bardzo dobrze mi szło. Polityka doprowadziła do zdecydowanego pogorszenia mojej kondycji finansowej, a nie do jej polepszenia.

Ujawnił pan swoje oszczędności. Są imponujące: 1,3 mln zł; do tego blisko 94 tys. euro i aż 154 tys. dolarów. Panie ministrze, przecież dolar spada na łeb na szyję, kto dzisiaj trzyma dolary, to przecież nierozsądne.
Tak, to oczywiste, ale ja często wyjeżdżam do USA, a tam dolar cały czas jest obowiązującą walutą i płaci się jeden do jednego.

Czyli są to pieniądze na drobne wydatki w Ameryce?
Tak, takie podręczne pieniądze, bo przecież jak się tam przyjeżdża, to trzeba mieć gotówkę. Moja żona także często przebywa w Stanach Zjednoczonych i dla niej jest bardzo ważne, by mieć pieniądze pod ręką. Gdybym dzisiaj sprzedał dolary po kursie 2,50 zł, to może się okazać, że gdy będę ich potrzebował, zapłacę za nie już 2,70 zł. A przecież w tym roku i w przyszłym, i jak Bóg da, w następnych latach zamierzamy z żoną odwiedzać Stany.

Teraz jest dla mnie jasne, dlaczego pan tak nieekonomicznie ulokował gotówkę.
Powodem są tylko nasze wyjazdy. Inaczej uciekłbym od dolarami, gdy spadły do 3,15 zł.












Reklama

Czy nie ma pan wrażenia, że premier Tusk czuje się przy panu albo ministrze finansów Jacku Rostowskim, który ma pięć mieszkań, takim trochę ubogim krewnym?
Donald Tusk zna stan moich finansów od 16 lat, więc nie stanowi on dla niego tajemnicy. Złośliwie nawet mógłbym dodać, że odkąd poznałem Donalda Tuska, Grzegorza Schetynę i innych kolegów z Platformy Obywatelskiej, to doprowadzili oni do takiej sytuacji, że moje finanse znacznie zmalały.

Dlaczego?
To jest cena, jaką się płaci za bycie w polityce, ale nie mam o to do niech pretensji. Kiedy zdecydowałem się zostać zawodowym politykiem, krok po kroku musiałem zrezygnować z różnych moich gospodarczych przedsięwzięć. Musiałem oddzielić politykę od biznesu.

A z jakiego powodu nie ma pan samochodu?
Bo zawsze jeździłem służbowymi. Więc nie mam potrzeby posiadania auta, bo do tej pory w życiu zawsze mnie wożono. Mam dorosłe dzieci, one mają samochody i jeśli jest taka potrzeba, to mnie wożą.










p



Mirosław Drzewiecki jest ministrem sportu