W sobotę po południu generał Sławomir Petelicki oświadczył swojej żonie Agnieszce, że schodzi do podziemnego garażu, do samochodu. Zjeżdża windą na poziom -1 w apartamentowcu na warszawskim Mokotowie. Na nagraniu z monitoringu widać, jak idzie korytarzem, a potem znika za wyłomem muru, gdzie są jego miejsca postojowe - relacjonuje "Fakt". Długo nie wraca, ale to nie wzbudza podejrzeń ochroniarza czuwającego przy kamerach monitoringu. Zaniepokojona jest żona generała, kilkukrotnie dzwoni na komórkę męża, ale generał Petelicki nie odbiera. Jego małżonka zjeżdża do garażu i tam odkrywa ciało męża w kałuży krwi. Obok leży prywatny pistolet generała.

Reklama

Policja i prokuratura przyjeżdża na miejsce śmierci twórcy GROM-u, zabezpieczają dostęp do garażu, pieczętują jego auto i zabierają je do analiz.

Lekarze nie mają wątpliwości, że śmierć nastąpiła wskutek jednego strzału w głowę. Policjanci odnaleźli łuskę w garażu. Ciało generała Petelickiego nie nosi śladów walki.

Ze wstępnych ustaleń lekarza sądowego wynika, że generał strzelił do siebie około godziny 16 - wyjaśnia "Faktowi" jeden z policjantów prowadzących dochodzenie na miejscu tragedii.

Na samobójstwo wskazuje również nagranie z monitoringu, na którym co prawda nie widać momentu strzału, ale nie zarejestrowano również udziału osób trzecich.

Czytaj także: Krzysztof Kwiatkowski dla Faktu: Bandytów trzeba wsadzać za kraty >>>