Szef rządowego centrum projektów informatycznych i jeden z głównych graczy w aferze przetargowej, wpadł na dość interesujący sposób ukrywania łapówek - pisze "Fakt". Andrzej M. postanowił namówić swą żonę, by ta mówiła, że pięć milionów złotych zarobiła na prostytucji - wynika z zeznań świadków, do których dotarł tabloid. Z polskiego prawa wynika bowiem, że osoba "uprawiająca nierząd" nie ponosi odpowiedzialności karnej, a od dochodów nie trzeba płacić podatków.

Reklama

Ewa M. była drugą żoną byłego dyrektora centrum przetargów. Poznał ją, gdy była jego sekretarką i zostawił dla niej żonę - informuje tabloid.