Kilkustronicowy raport Andrzeja Seremeta na temat Amber Gold pisany dla komisji ds. służb specjalnych był rozpatrywany przez posłów na kilku utajonych posiedzeniach. Chcieli się dowiedzieć, w jaki sposób państwo walczy z poważną przestępczością ekonomiczną i szarą strefą.
Szef prokuratury przedstawił schemat działania Amber Gold, które najpierw zostało zarejestrowane przez sąd jako dom składowy, a później przedsiębiorstwo składowe – wszystko zgodnie z prawem. Klientów przyciągało, obiecując oprocentowanie dużo wyższe niż w klasycznych bankach (bo nawet 15-proc.).
W rzeczywistości pieniądze lokowane przez klientów zarząd przeznaczał na inne cele, m.in. na inwestycje w spółki z grupy OLT, pokrywanie bieżących kosztów utrzymania spółki, udzielanie pożyczek gotówkowych osobom fizycznym, (...) także na wypłacanie wysokich wynagrodzeń członkom zarządu spółki. Amber Gold od początku istnienia aż do 20 września 2012 r. nie wypracowało jakichkolwiek zysków.
Śledztwo w tej sprawie toczy się w Prokuraturze Okręgowej w Łodzi, a twórca i szef spółki Amber Gold Marcin P. nadal przebywa w areszcie tymczasowym. Według śledczych straty klientów to 851 mln zł.
Seremet przyznaje, że prokuratura w sprawie Amber Gold działała niewłaściwie. Chodzi o kolejne doniesienia Komisji Nadzoru Finansowego i policji, które były umarzane przez Prokuraturę Rejonową Gdańsk-Wrzeszcz. Efektem są trwające postępowania dyscyplinarne, a także dymisja szefowej.
Prokurator generalny poinformował też, że jego instytucja wyciągnęła wnioski z tych błędów. Przekonuje, że dziś wszystkie doniesienia o działalności piramid finansowych trafiają do pionów przestępczości gospodarczej na szczeblu prokuratur okręgowych. Prowadzący je śledczy dysponują wytycznymi, są także regularnie kontrolowani i wspomagani przez kolegów z prokuratur apelacyjnych. Prokuratorzy, do których trafiają tego typu sprawy, odbyli już 16 szkoleń współorganizowanych z KNF.
Prokurator wykorzystał okazję, by w raporcie wytknąć rządowi poważne zaniechania w walce z przestępczością białych kołnierzyków. Jak przypomina, nieostre jest pojęcie podstawowych interesów ekonomicznych państwa, które pojawia się w ustawie o Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Agencji Wywiadu.
– W 2010 roku Trybunał Konstytucyjny uznał, że przepis ten narusza standardy demokratycznego państwa prawa (...). Trybunał zasygnalizował Sejmowi potrzebę prac legislacyjnych, celem usunięcia uchybień o ABW i AW, lecz zalecenie to nie zostało dotychczas zrealizowane – oskarża Seremet.
W konsekwencji tak nieostrych definicji prokuratura, służby i policja mają utrudnione ściganie sprawców takich afer jak właśnie Amber Gold. – Za potwierdzenie takiej tezy może świadczyć wystąpienie sejmowe ministra finansów Jana Vincenta Rostowskiego, który stwierdził, że „polski system bankowy jest silny i skala działalności parabankowej nie stanowi żadnego zagrożenia dla jego stabilności” – wskazał Seremet.
Przypomnijmy: afera Amber Gold wybuchła latem 2012 r. Zaledwie trzy lata zajęło Marcinowi P., karanemu już wcześniej za przestępstwa gospodarcze, rozwinięcie piramidy i zbudowanie linii lotniczej. Prokuratura nie potraktowała z należytą uwagą doniesień KNF, że firma działa jak klasyczna piramida finansowa. Dopiero gdy Marcin P. założył linię OLT, przyciągnął uwagę służb specjalnych. Funkcjonariusze ABW prześwietlili rachunki firmy i okazało się, że przewoźnik utrzymuje się z wpłat klientów Amber Gold. Wkrótce potem firma przestała wypłacać klientom odsetki i oddawać wkłady finansowe. Po zatrzymaniu Marcina P. udało się odnaleźć majątek o wartości około 70 mln, z którego będą spłacani poszkodowani. Nie wiadomo jeszcze, jaka kwota trafi do oszukanych inwestorów, gdyż pierwszeństwo w windykowaniu należności ma zawsze państwo.