Akcja nawiązywała do inicjatywy "Baby Shoes Remember" zapoczątkowanej w Irlandii. Po tym, jak buty zawisły na bramie, przed kościołem pojawił się ksiądz i zaczął z bliska fotografować uczestników protestu.
- Przystawiał komórkę 10 centymetrów przed nosem. Zapytałam go, czy zna jakiegoś księdza, który wsparł akcję i walkę z pedofilią w Kościele. Złapał mnie za rękę. Następnie panu, który filmował zdarzenie, próbował wyrwać telefon - mówi "Gazecie Wyborczej" jedna z uczestniczek.
Duchowny miał również zaatakować dziennikarkę TVN24 Alicję Rucińską. - Podszedł do mnie, też mnie chwycił mocno za rękę, próbował wykręcić i wyrwać mikrofon - wyznaje Rucińska. Później złapał dziennikarkę za nadgarstek, a ta wypuściła mikrofon, który duchowny zabrał.
- Zapytałam, dlaczego zabiera mi moją własność. Wtedy go oddał - relacjonuje Rucińska. Duchowny miał następnie zażądać, by ekipa telewizyjna odeszła, mimo że dziennikarka i operator stali na publicznym chodniku.