Setki osób zebrały się, by obserwować pożar, w wyniku którego część ulic w mieście zostało zablokowanych, a mieszkańcy sąsiednich budynków zostali ewakuowani.
Przedstawiciel służb ratunkowych stanu Nowa Południowa Walia, w którym leży Sydney, Jeremy Fewtrell, przekazał na konferencji prasowej, że całkowite ugaszenie ognia może zająć kilka godzin, jednak pożar jest już opanowany i żaden okoliczny mieszkaniec nie został ranny.
Ruch kolejowy na stacji znajdującej się w pobliżu dawnej fabryki został zawieszony do odwołania - poinformował stanowy organ ds. transportu.
Pożar w Sydney. Ściana budynku runęła na ulicę
Uniósł się ogromny słup dymu i cała ściana się zawaliła - powiedział jeden ze świadków zdarzenia. To był najdonośniejszy dźwięk, ziemia się zatrzęsła. Płomienie były wielkości tego szpitala - przekazała inna osoba, wskazując na pobliski budynek.
James Henderson, wnuk R.C. Hendersona, do którego rodziny należała niegdyś zniszczona przez żywioł nieruchomość, powiedział, że pożar to dla niego bolesne wydarzenie.
Wybudowali ten budynek w 1912 roku i stał tam aż do teraz, więc to jest dość szokujące - skomentował Henderson w wypowiedzi dla ABC Radio Sydney.
Dawna fabryka przy Randler Street miała zostać przekształcona w hotel. Obecnie ustalane są przyczyny wybuchu pożaru
Ogień wybuchł we wpisanej na listę zabytków dawnej fabryce kapeluszy przy Randler Street, która miała zostać przekształcona w hotel. Osoby znajdujące się w kilku sąsiednich budynkach w dzielnicy Surrey Hills zostały ewakuowane.
Mieszkańcy miasta dzielą się nagraniami ze zdarzenia w mediach społecznościowych, na których widać olbrzymi ogień i unoszący się czarny dym.