Dr hab. Arkadiusz Olech z Centrum Astronomicznego PAN w Warszawie przypomniał, że Perseidy są aktywne od połowy lipca, a ich aktywność sukcesywnie rośnie i na początku sierpnia jest już na tyle duża, że jesteśmy w stanie dojrzeć nawet 10 "spadających gwiazd" na godzinę. Problem w tym - zwrócił uwagę - że w tym roku pełnia Księżyca wypadała 2 sierpnia, a silny blask Srebrnego Globu uniemożliwia obserwacje słabszych zjawisk meteorowych.
Pełnia już jednak za nami, Księżyc w czwartek znajdzie się w ostatniej kwadrze, a więc warunki do obserwacji roju zrobią się co najmniej dobre, a w okolicach samego maksimum wręcz doskonałe - dodał naukowiec.
Jak zapowiedział dr Olech, w tym roku moment maksimum jest spodziewany 12 sierpnia między godziną 9 a 21.30 naszego czasu, z najbardziej prawdopodobnym momentem w okolicach godziny 16.30.
Nie jest to czas korzystny dla obserwatorów w Polsce, bo wtedy panuje jeszcze dzień. Na pewno warto jednak wyjść na obserwacje w nocy z 11 na 12 i z 12 na 13 sierpnia. W drugiej połowie nocy, kiedy gwiazdozbiór Perseusza, z którego wybiegają Perseidy, świeci wysoko nad naszymi głowami, możemy liczyć na grube kilkadziesiąt meteorów na godzinę - zauważył.
Naukowiec wyjaśnił, że choć Perseidy wybiegają z konkretnego miejsca na niebie znajdującego się na pograniczu konstelacji Perseusza, Kasjopei oraz Żyrafy, to widać je na całym niebie.
Znaczne ważniejsze od patrzenia w jakieś konkretne miejsce jest więc wybranie do obserwacji ciemnego miejsca, z którego widać cały lub prawie cały nieboskłon i odpowiednie zaadoptowanie wzroku do ciemności. Dopiero po około kwadransie unikania ostrych źródeł światła nasz wzrok przyzwyczaja się do ciemności i jest w stanie rejestrować nawet bardzo słabe meteory - dodał astronom.