Tydzień temu bezzałogowy Progress został wystrzelony z kosmodromu Bajkonur w Kazachstanie. Leciał na Międzynarodową Stację Kosmiczną; jej załodze miał dostarczyć prawie trzy tony zapasów. Ale niedługo po starcie rosyjscy kontrolerzy lotu stracili kontakt ze statkiem i już nigdy go nie odzyskali.
- Sprzęt nie jest niezastąpiony. Zastąpimy go wkrótce i będziemy działać dalej - uspokajał z pokładu Stacji astronauta Scott Kelly.
Teraz Progress okrążając Ziemię obniża lot; Roskosmos potwierdza, że statek w sposób niekontrolowany wejdzie w atmosferę pojutrze. Kadłub spłonie, niewielkie fragmenty spadną na Ziemię, ale nie wiadomo gdzie.
Zdaniem ekspertów zwykłe prawdopodobieństwo wskazuje, że nikomu na Ziemi nic nie powinno się stać.