NASA starała się uniknąć lądowania Discovery w Kalifornii lub w bazie White Sands w Nowym Meksyku, która była drugim zapasowym lotniskiem, ponieważ teraz prom trzeba będzie przetransportować "na grzbiecie" zmodyfikowanego Boeinga 747. A nie jest to tania operacja. Potrwa tydzień i ma kosztować nawet dwa miliony dolarów. To spora strata dla NASA, która liczy w tej chwili każdego dolara.
Ważniejsze jednak było bezpieczeństwo astronautów. Dlatego zapadła decyzja o lądowaniu w bazie Edwards. Na pokładzie wahadłowca, który o godzinie 20.53 czasu lokalnego bezpiecznie usiadł na pustyni Mojave, było siedem osób. Astronauci usłyszeli wtedy przez radio: "Witaj w domu Discovery!".
Prom kosmiczny powrócił z dwutygodniowej misji, której celem było dostarczenie zaopatrzenia, sprzętu i aparatury naukowej do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, przy której Discovery był przycumowany przez ponad osiem dni.