Bo czyż nie jest prawdziwą wielkością wyciągnąć pomocną dłoń, kiedy wszyscy inni niewylewający za kołnierz Polacy schowali głowę w piasek? Aleksander nie liczy się z kosztami. Obnaża własne skłonności. Któż z nas byłby zdolny do takiego heroizmu? Spojrzeć rodakom prosto w oczy i powiedzieć: ja też piję. Bo tak należy rozumieć Aleksandra, kiedy mówi: "Nie nadużywam alkoholu, a poza tym nikt nie jest święty". Święta prawda. Każdy z nas rozumie, że tylko druga część zdania tak naprawdę odnosi się do Aleksandra (Kwaśniewskiego). Pierwsza natomiast jest z jego strony żartem i powiedzmy sobie wprost, co rzadko mu się zdarza, tym razem udanym.
A może nie należy przeceniać odsieczy Aleksandra? W końcu kto miał bronić obecnego prezydenta, jak nie równy mu stanowiskiem? I to żaden prezydent miasta, nawet sporego, ale kraju. To właśnie jego obronie nadaje właściwą rangę i rozgłos. Cóż to byłby za głos dla opinii publicznej, gdyby w obronie Lecha Kaczyńskiego stanęli, dajmy na to, stali bywalcy mordowni Urocza w Pruszkowie? Nawet gdyby mieli szlachetne intencje, wyśmiano by ich, że menele próbują się mieszać do prezydenckich kłopotów.
Pewnie aplauz zyskaliby przedstawiciele środowisk cieszących się dużym prestiżem społecznym: chirurdzy, wysocy oficerowie armii, profesorowie uczelni, dziennikarze sportowi ze specjalizacją motoryzacyjną, kierownicza kadra policji. Ale cóż, nabrali wody w usta, udając, że nie ma sprawy. Tak jakby to ich nie dotyczyło. A cios może przyjść w każdej chwili. Wystarczy, że poseł Janusz Palikot zwoła konferencję prasową albo uderzy bolesnym pytaniem na swoim blogu: "Słyszałem, że chirurdzy wpadają pod stół w czasie operacji, a oficerowie wojska lisie nory biorą za bunkry nieprzyjaciela. Czy to prawda?"
Szczególną wartością obrony Aleksandra jest też jego ogromne doświadczenie w tej specjalizacji. Lech Kaczyński jest przy nim gołowąsem. Pije tylko czerwone winko. I to podobno cienkusz - rozcieńczany wodą. Dla Aleksandra nie ma trunku, którego by nie znał. Być może od tego wzięło się określenie "trunkowy".
Jedyną pretensję do Aleksandra mam za to, że odsiecz z jego strony przychodzi dopiero po kilku dniach.