Aby uniknąć możliwego niewłaściwego odczytania słów Adama Bielana, uzupełniam jego wypowiedź: "Premier pracuje we dnie i w nocy? I bierze robotę do domu na weekend? Biada nam! Biada! Zapracowany premier to oznaka, że:

Reklama

Rząd jest w rozsypce, ministrowie robotę knocą, bo postawiono im niejasne zadania i udzielono niewystarczających kompetencji.

Pojawiły się na biurku premiera raporty nieoczekiwanego kryzysu o nieprzewidzianej skali i nikt nie wie, jak go zażegnać.

Rządzi nami ekipa, która nienawidzi życia rodzinnego i osobistego.

Premier państwa polskiego planuje w sekrecie jakiś niezły numer (na przykład aresztowanie wicepremiera pod zarzutem korupcji albo co).

Reklama

Obiecuje Polakom, że kiedy Jarosław Kaczyński wróci do władzy, będzie pracował 6 godzin dziennie, ani minuty więcej. Weekendy wolne".

Panie Adamie, przekonał mnie pan.