Wyniki, jakie zdobyli za swoje prace, obnażają system edukacji i egzaminowania młodych ludzi, który wymusza na nich myślenie według prostych schematów, zniechęca do intelektualnej odwagi i kreatywności.
Eseje naszych gości oceniała polonistka zgodnie z regułami, z jakimi ocenia prace maturzystów. Zastosowała klucz, czyli schemat, który obowiązuje młodych ludzi podczas pisania wypracowania. Zgodnie z kluczem każda postać literacka, każdy utwór, który przerabia się w liceum na maturze, trzeba opisać, używając konkretnych sformułowań. A Libera, pisząc o Mrożku, nie użył słów kluczy takich jak charakterystyka postaci czy terminologia teoretyczno-literacka i stąd właśnie wziął się jego słaby wynik. Powstaje poważne pytanie: czy nie czas na reformę matur i przekonanie uczniów, że niezależne myślenie daje, a nie odbiera punkty?
p
KLARA KLINGER: Pana esej na temat "Lola" Mrożka został według maturalnego klucza oceniony na mniej więcej trzy z plusem. Podoba się panu wzorcowa, pełniąca rolę klucza wersja odpowiedzi podana przez Centralną Komisję Egzaminacyjną?
ANTONI LIBERA: Oceniam ją źle, i to pod wieloma względami. Merytorycznym, logicznym i stylistycznym. Błąd tkwi już w pierwszym zdaniu stwierdzającym, że "Lolo wpisuje się w nurt satyry antysystemowej lat 60. - 70.". Po pierwsze co to w ogóle znaczy "satyra antysystemowa"? Kto niby ją uprawiał w cenzurującej wszystko PRL (poza Januszem Szpotańskim)? A po drugie Mrożek pisał ten tekst na emigracji i po raz pierwszy ogłosił go w Paryżu, nie miał więc powodu odwoływać się do "mowy ezopowej" i posługiwać się aluzjami. Gdyby chciał napisać, że w PRL "promuje się uległość, nieświadomość, posłuszeństwo", jak chce autor wzoru-klucza, to napisałby to wprost. Cóż to zresztą za odkrycie!
Więc komisja myli się w swojej interpretacji?
Proszę przeczytać choćby taki fragment z drugiego akapitu: "Zabieg personifikacji bohatera stwarza sytuację komiczną, gdy mowa jest o naciskaniu klawiszy i wyskakującej w nagrodę słonince. [A gdy mowa jest o czym innym, to już nie stwarza?] Sytuacja narratora jednak [?] jest niedobra. [Do czego odnosi się to "jednak"?] W tej rzeczywistości należy zachowywać się tak, jak życzy sobie pan z brodą [?], twórca laboratorium. [Nigdzie nie jest powiedziane, czego życzy sobie Pan z Brodą.] Klawisze niczym się nie różnią, narrator stara się, ale nie może dobrze trafić, Lolo natomiast [?] opływa w dostatki. [Logika przeciwstawienia!] Zatem przyczyna niepowodzeń narratora tkwi zapewne w różnicy między nim a Lolem. Oto trafił do systemu, w którym promuje się uległość, nieświadomość, posłuszeństwo". [wniosek absolutnie nie wynika z przesłanek. Klawisze nie są znaczone.]
I to jest aż takie złe? Może maturzystom jest łatwiej nauczyć się jednej wykładni?
To jest po prostu bełkot. Przede wszystkim logiczny. Autor wzoru-klucza przyjął wstępną - łatwą, wulgarną - tezę, a następnie nagina do niej tekst. Przecież gołym okiem widać, że przedstawiona przez Mrożka sytuacja nijak się nie ma do sytuacji w opresywnym, łamiącym charaktery systemie. W PRL, jak zresztą w każdym reżymie, było doskonale wiadomo, co robić ("jakie naciskać klawisze"), aby robić karierę i mieć przywileje. Tu wcale tego nie wiadomo. Nie ma żadnych danych na to, że Lolo przyciskając właściwe klawisze, przejawia uległość i posłuszeństwo. Sprawa jest znacznie subtelniejsza. Mrożek wydobywa na jaw o wiele głębszy konflikt tkwiący w naturze ludzkiej: konflikt pomiędzy pragmatyzmem, materializmem, obiektywizmem a humanizmem, idealizmem i subiektywizmem. Przy czym bynajmniej nie wywyższa jednej opcji nad drugą, lecz pokazuje ich względność i wewnętrzne sprzeczności. Rozum i zaradność z jednej strony ułatwiają życie, lecz zarazem prowadzą do stagnacji i wynaturzeń (cywilizacja obraca się przeciw człowiekowi). Z kolei wrażliwość poetycko-metaficzyczna oraz wieczny sceptycyzm z jednej strony mają podstawy i moralne racje, ale same w sobie są bezproduktywne, jałowe. Poeta-Filozof nie może obyć się bez Wynalazcy-Technika, bo umrze z głodu. Wynalazca-Technik upojony własnymi osiągnięciami i sukcesami wpada w samozadowolenie i pychę, i kończy na ogół fatalnie. Oto ludzkość przedstawiona na podobieństwo dwóch kalekich nieszczęśników, jakby ślepego i głuchego, głupkowatego mądralę i roztropnego głupka.
To rzeczywiście zupełnie inny utwór, niż ten, jaki wyłania się ze wzoru-klucza.
Czyż nie ciekawszy? W dodatku znacznie bliższy myśleniu i wyobraźni Mrożka, zwłaszcza tego piszącego już na emigracji. Niestety, to, co się u nas robi z literaturą, to najczęściej spłaszczanie i szufladkowanie. Obecny pomysł z "kluczem" to pimkizm do kwadratu. Teraz już nie wystarczy powiedzieć, że Mrożek "wielkim pisarzem jest". Teraz, żeby zasłużyć na aprobatę belfra, trzeba powiedzieć, co Mrożek dokładnie miał na myśli. A co miał, wie tylko jeden - belfer. Co więcej, wie on to nawet lepiej od samego autora. Cóż tam Mrożek! To ledwie pisarz. Napisał, co napisał, lecz o co mu chodziło, nie ma zielonego pojęcia. To wie tylko Pierwsza Brygada Lola!
O co więc według pana chodziło Mrożkowi w "Lolu"?
O coś znacznie szerszego i bardziej uniwersalnego niż problem rzeczywistości totalitarnej i przyjmowane w niej postawy. O wielką grę człowieka ze światem, a nie z jakimś tam opresywnym systemem. Można najwyżej powiedzieć, że Mrożek spożytkowuje doświadczenie totalitarne dla wyrażenia owego zasadniczego doświadczenia człowieka, jakim jest bycie-w-świecie: przedstawiając sam świat jako klatkę, niepojęte więzienie, pułapkę zastawioną na człowieka.
Czyli wzór-klucz redukuje przekaz Mrożka do treści politycznych...
Najgorsze jest co innego. Że zauważając, iż mamy do czynienia z utworem parabolicznym, nie podkreśla zarazem, iż utwory takie z natury rzeczy są wieloznaczne. Elementem wywodu powinno tu być stwierdzenie, że przypowieść zawsze mieni się znaczeniami, że podobna jest ona do równania, które zgadza się z kilkoma podstawionymi wartościami. Autor wzoru-klucza w "Panu z Brodą" chce za wszelką cenę widzieć... Marksa. To groteskowe. Przecież o wiele bardziej do tego określenia pasuje naiwnie wyobrażona postać Boga? Przypomina mi się epoka PRL, kiedy to uczyli mnie w szkole, że słynny liryk Tuwima "Ptak" (co to usiadłszy na gałęzi, "zaszczebiotał, zatrzepotał" i w ten sposób "rozkołysał cały krzak") to alegoria… "wybitnej jednostki ludzkiej, która porusza masy".
I według takiego bełkotu, jak pan określił wzorcową odpowiedź, mają być oceniani uczniowie.
No właśnie! To jest nie tylko nieporozumienie, jest to po prostu szkodliwe. Podkreślam jeszcze raz: literatura, humanistyka to sfera wieloznaczności. Poprzez literaturę, zwłaszcza filozofującą, człowiek uczy się wątpić, kwestionować oczywistości, zastanawiać się nad różnymi możliwymi sensami świata. Kiedy podaje mu się gotowe wzory, a co gorsza wymaga się sztywnych odpowiedzi, to cała ta nauka bierze w łeb. A co dopiero, gdy za odpowiedź prawidłową uznaje się fałsz! - Lolo, nie idź tą drogą! Wyrzuć czym prędzej ten klucz!