Jedna rzecz chyba udała się Romanowi Giertychowi jako ministrowi edukacji narodowej. Piszę to bez ironii, bo nie chodzi mi o to, że wyznaczony w jego czasach kierunek wycinania z listy lektur pisarzy typu Gombrowicz lub Witkacy chlubnie kontynuuje pani minister Hall. Z pewnością za sukces Giertych może poczytać sobie to znowelizowanie Karty Nauczyciela, w którym uznano pedagogów - "podczas lub w związku z pełnieniem obowiązków służbowych" - za osoby korzystające z ochrony przysługującej funkcjonariuszom państwowym.
Co to znaczy w praktyce? Że dużo będzie kosztowało znieważenie nauczyciela zawodówki w Rykach. Tego, którego prześladowanie sami znęcający się nad nim uczniowie nagrali, a film umieścili w internecie. Każdy więc może zobaczyć i osądzić.
Nauczyciel ma 20 lat stażu pracy, jego uczniowie zaledwie po 19 lat życia. On sam nie reagował, jego błąd. Na swoje nieszczęście - a z pożytkiem dla sprawy - troglodyci z zawodówki w Rykach sami pochwalili się swoim wyczynem. Obaj dostali po kilka miesięcy więzienia "w zawiasach" i po kilkaset złotych grzywny. Zabolało, ale nie złamało im życia. O to powinno w takich karach chodzić. W tej zawodówce - można sądzić - nauczyciele będą mieli teraz trochę spokoju.
Sprawa z Ryk została nagłośniona, bo przypominała skandal sprzed kilku lat, gdy w Toruniu uczniowie nałożyli nauczycielowi kosz na głowę. Ale lokalne sądy co jakiś czas wydają już podobne wyroki. Kary nie są drakońskie, ale dość surowe. Można mieć nadzieję, że w ciągu kilku lat wieść o stosowaniu nowelizacji Giertycha dotrze do najbardziej zakutych łbów. I wtedy przerośnięci uczniowie gimnazjów i ci najgorsi z zawodówek zrozumieją, że nie warto już imponować reszcie klasy wulgarną agresją wobec nauczycieli.
Okazuje, że sposób na ich poskromienie był tak prosty. Dziw, że nikt wcześniej na to nie wpadł.