Miniony czwartek, okolice godz. 21.00 - w Sejmie osiemnaście głosowań, w tym jedno nad prezydenckim wetem, ponadto gorąca debata nad informacją rządu o niezapłaconych przez budżet rachunkach za ubiegły rok, a czołówka Platformy Obywatelskiej na boisku kopie w tym czasie piłkę (szczegóły dziś wieczorem o godz. 22.35 w "Teraz my" TVN).
To tak nieprawdopodobne, że aż trudno uwierzyć. Wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski (PO) gotów był nawet ręczyć własnym autorytetem, że było inaczej. W niedzielę zapewniał DZIENNIK: "Widziałem premiera w czwartek wieczorem na sali sejmowej, w porze, kiedy zaczynały się głosowania". Ale słowa wicemarszałka nie zdołały zmienić rzeczywistości. Rzecznik rządu Paweł Graś przyznał, że Donald Tusk, wicepremier Grzegorz Schetyna oraz kilku posłów biegało w czwartkowy wieczór za piłką: "Zawiodła komunikacja. Premier nie wiedział, że w Sejmie są głosowania".
Doskonalenie dryblingu na świeżej murawie, w czasie gdy większość posłów przysypia na głosowaniach w klimatyzowanej sali plenarnej, wywołuje kilka pytań:
1. Czy jest możliwe, by premier Tusk nie wiedział o sejmowych głosowaniach? Bo skoro grał z wicepremierem Schetyną, to oznaczałoby, że i Schetyna nie miał pojęcia, co dzieje się w Sejmie. Po boisku biegał też Roman Kosecki, niegdyś znany piłkarz, a dziś poseł zawodowy, co oznacza, że posłowanie jest teraz jego podstawowym zajęciem. Jak to możliwe, by oni wszyscy nie mieli pojęcia, czym akurat zajmuje się Sejm? I to w tak doskonale zorganizowanej partii, która tyle wagi przywiązuje do wewnętrznej komunikacji? (Na co dzień nawet szeregowym posłom śle się z rządu "Przekazy dnia" - pisemne wskazówki, jak powinni komentować bieżące wydarzenia, co ujawnił niegdyś DZIENNIK).
2. Jeśli przyjąć, że faktycznie premier nie wiedział o głosowaniach, nie wiedział o nich też wicepremier, a nawet kilku zwykłych posłów PO nie wiedziało, to czy nie powinniśmy się zacząć się martwić, że najważniejsze osoby w rządzie nie wiedzą też o wielu innych, dużo poważniejszych sprawach, które należą do ich podstawowych obowiązków?
3. Ponieważ niewiedza aż tylu prominentnych posłów PO wydaje się mocno zaskakująca (tak się złożyło, że 188 ich klubowych kolegów wiedziało o głosowaniu i przyszło do Sejmu), rodzi się pytanie, czy ta nieobecność nie miała innych przyczyn. Może współpracownicy premiera nie chcieli psuć mu wieczornego treningu (zgodnie z tradycją, co wtorek i czwartek w Warszawie plus weekendowy mecz na Wybrzeżu) i nie poinformowali o niczym szefa rządu?
4. Kolejny wariant jest jeszcze bardziej przygnębiający - załóżmy, że cała drużyna dobrze znała sejmowy harmonogram. Na obalenie prezydenckiego weta nie było szans, więc może wierchuszka PO z premierem na czele postanowiła odpuścić sobie czwartkowe głosowanie i zupełnie świadomie wybrała zamiast stresu świeże powietrze i relaks?
5. Jeśli tak było i Donald Tusk zaryzykował nieobecność w Sejmie, licząc, że nikt jej nie zauważy, to czy to tylko (biorąc pod uwagę spadające noty obecnego rządu)niefrasobliwość, czy może coś więcej?