Niech państwo zapamiętają tę datę. 6 marca 2009 roku po południu narodził się w świecie dyskusjonizm, potężny prąd intelektualny, pochodzący z tuskizmu-schetynizmu, który już wkrótce będzie wymieniany razem z liberalizmem, etatyzmem i innymi -izmami, a niebawem, w co nie wątpię, wszystkie je, jako doskonalszy, zastąpi.

Reklama

Otóż różne panują na świecie wizje rządu i państwa. W dojrzałych, zwłaszcza anglosaskich, demokracjach debatuje się, czy rząd powinien - jak z grubsza chcą liberałowie - być ograniczony i mieć jak najmniejsze kompetencje, czy też - czego chcą etatyści - być silny i dbać o obywatela. Ci zachodni nudziarze dyskutują o tym jakieś dwieście lat z okładem i nadal do niczego nie doszli. Dopiero my musieliśmy wnieść do tej debaty ożywczy powiew. W ostatni piątek, gdzieś tak przy ul. Wiejskiej, róg Górnośląskiej, w parlamencie polskim, narodziła się rewolucyjna idea rządu jako kreatora klubów dyskusyjnych.

"Zachęcam wszystkich zainteresowanych, aby rozmawiali ze sobą zarówno o kształcie ustawy dotyczącej in vitro, jak i o testamencie życia czy o wersjach bardziej radykalnych, w których pojawiają się postulaty eutanazyjne" - powiedział Donald Tusk i nic już nie będzie tak jak przedtem. Cóż to może oznaczać? - zastanawiają się egzegeci.

>>> Michalski: Tusk zamiast rządzić, zaprasza do dyskusji

Jako człowiek prosty biorę takie zapowiedzi dosłownie. Oto szef rządu wzywa naród do refleksji, do rozmów i sporów. To jego ideologia, to jego sposób sprawowania władzy - rozmawiajmy. Pytanie co z rozmów ma wyniknąć jest nietaktem podszytym wrogością do rządu. Czy premier szykuje może jakąś ustawę? Albo ma właśnie zamiar ujawnić swoje zdanie w tej sprawie? O nie, Donald Tusk w sprawach delikatnych nie wypowiada się do końca. Poczeka, aż Gowin, którego sam dopingował i któremu dał wolną rękę się wywali, pokiwa nad nim głową i powie: "No trudno, co za pech."

Reklama

Ludzie wredni twierdzą, że Poseł P., który wrzucał żarciki z mamy prezydenta nieco się już przejadł i trzeba lukę po nim czymś zastąpić. Była więc kastracja pedofilów (a propos, panie premierze, co z nią?), była lustracja i ujawnianie teczek (ślad po tym zaginął), były setki innych tematów. Dotychczas ja, człowiek małej wiary, uważałem, że Tusk chciałby ot tak, zająć czymś obywateli, którym od nadmiaru wolnego czasu we łbach się przewraca i dlatego wrzuca rozmaite tematy. Teraz wiem, że się myliłem. Wiem, że to nowa idea każe mu z ludźmi bez ustanku dyskutować. Nie zdziwię się więc jeśli wkrótce zacznie po gminach jeździć, w miejscu klubów książki i prasy kółka dyskusyjne zakładać i do debat namawiać.

A jak wieśniaki nie będą chciały dyskutować, to się rozszerzy zakres kastracji.