W procesie jaki Alicja Tysiąc wytoczyła redaktorowi naczelnemu "Gościa Niedzielnego" ks. Markowi Gancarczykowi nie chodzi tylko o granice wolności słowa i naruszenie dóbr osobistych. Chodzi o coś więcej, o prawo to oceny rzeczywistości zgodnie z wyznawanym systemem wartości. Kolejna rozprawa w tym procesie odbędzie się w środę w Katowicach.

Reklama

A. Tysiąc domaga się od ks. Gancarczyka i Wydawnictwa Kurii Metropolitalnej w Katowicach przeprosin i 50 tysięcy złotych zadośćuczynienia. Poczuła się dotknięta artykułami w "Gościu Niedzielnym". Dziennikarze nazwali w nich zabójstwem aborcję, którą chciała dokonać z powodu pogarszającego się stanu zdrowia. Nigdy jednak nie użyli określenia "zabójczyni" wobec jej osoby. Komentując wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka przyznający pani Tysiąc 25 tys. euro odszkodowania za lekarską odmowę aborcji, ks. Gancarczyk napisał m.in. "Żyjemy w świecie, w którym mama otrzymuje nagrodę za to, że bardzo chciała zabić swoje dziecko, ale jej nie pozwolono".

W tym procesie nie chodzi jednak tylko o naruszenie dóbr osobistych. Jeśli sąd uzna racje A. Tysiąc oznacza to, że katolicy nie będą mogli publicznie dokonywać oceny zjawisk zgodnie z wyznawanym systemem wartości. Nie będzie można nazwać aborcji zabójstwem dziecka, a aktu homoseksualnego "nieuporządkowaniem moralnym". Ale to nie koniec. Będąc konsekwentnym następnym krokiem będzie ocenzurowanie nauczania Jana Pawła II, który jednoznacznie określa aborcję zabójstwem, a potem także Pisma Świętego, bo w nim także są "złe poglądy".

O to właśnie chodzi środowiskom, które inspirują działania Alicji Tysiąc, czyli Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, czy sekundującej jej w procesie "Gazecie Wyborczej". Właśnie komentarze z "Gazety Wyborczej" i tygodnika "Nie" przedstawili adwokaci pani Tysiąc dla poparcia oskarżenia.

Reklama

Jednak próba zamknięcia ust chrześcijanom może obrócić się przeciwko środowiskom do tego dążącym. Jeśli bowiem Polska jest państwem prawa, które jest stosowane bezstronnie wobec każdej opcji ideowej, zakaz oceny etycznej powinien dotyczyć także tych, którzy chrześcijański system wartości chcą zastąpić innym. Dlatego zakazane powinno być na przykład ocenianie, czy ktoś jest homofobem, czy nie.

Taka perspektywa z pewnością nie przyszła do głowy światopoglądowym liberałom. Mam nadzieję, że sąd, zamiast brnąć w niedorzeczności i zakazywać oceny moralnej, co byłoby zwykłą cenzurą, niemożliwą zresztą do wyegzekwowania, wyda wyrok na miarę demokratycznego państwa, w którym każdy obywatel ma prawo do oceny czy jakieś zjawisko publiczne jest według niego złe czy dobre, moralne czy niemoralne. A jeśliby przyjął kuriozalną perspektywę inspiratorów Alicji Tysiąc, którzy za dopuszczalne uznają tylko poglądy zgodnie z ich punktem widzenia, z góry i głośno oświadczam: aborcja jest zabójstwem i pani Tysiąc dążąc do aborcji chciała zabić swoje własne dziecko.