Decyzja prezydenta o niepodpisaniu pomostówek to decyzja fatalna, świadcząca o jego politycznej nieodpowiedzialności. To się oczywiście bierze stąd, że Lech Kaczyński nie jest prezydentem wszystkich Polaków, tylko prezydentem elektoratu swojego brata.

Reklama

Górnicy dadzą sobie radę, ale najbardziej na tej decyzji może stracić pokolenie naszych dzieci i wnuków, które z wielkim trudem będzie chciało zapewnić sobie godziwą starość. Prezydent złamał proces uzdrawiania relacji między pokoleniami; proces, który patrzył w przód, a nie w tył. Lech Kaczyński swoim wetem podtrzymał reguły, zgodnie z którymi przywileje zachowują ci, którzy mają siłę.

W gruncie rzeczy jednak za tą decyzją stoi ogromnie rozbudowany aparat zawodowych działaczy związkowych. Z prawdziwym interesem ludzi pracy nie ma to wiele wspólnego. Gdyby te związki służyły ludziom pracy, to miałyby miliony członków, a mają po kilka tysięcy.

Prace nad ustawą o pomostówkach przekonują, że powinniśmy pomyśleć o gruntownej przebudowie prawa związkowego. Na razie wciąż pokutuje układ, w którym w jednej kopalni działa siedemnaście związków, zajmujących się przede wszystkim utrzymaniem stołków dla swoich szefów.

Reklama