Chce zdesperowanemu ojcu postawić zarzut naruszenia nietykalności cielesnej prokuratora, za co grozi kara do trzech lat więzienia. Cóż to była za napaść? Jakiego przestępstwa dopuścił się Włodzimierz Olewnik?

Reklama

Pan prokurator twierdzi, że został uderzony głową w żuchwę. Obwiniony mówi, że był wzburzony i złapał prokuratora za marynarkę. Jak było naprawdę- nie wiemy. Ale prokuratura już z góry popiera oskarżenia pracownika swojej korporacji.

A czy - jak mawiał kiedyś Wiech - "szarpany w dziąsło" prokurator jest takim sobie zwykłym przypadkowo spotkanym przez Włodzimierza Olewnika przedstawicielem organów ścigania? Kim jest ten tak wrażliwy na "naruszenie nietykalności cielesnej" prokurator. Otóż, to jeden z tych, który wchodził w skład specjalnego zespołu badającego, kto oprócz już wcześniej skazanych przez sąd bandytów mógł kryć się za porwaniem i brutalną śmiercią.

Nie trzeba być wytrawnym psychologiem, aby stwierdzić, że jeśli nawet zachowanie ojca Krzysztofa Olewnika nie należało do wzorowych, to jego reakcja została wywołana wielkimi emocjami. To nic innego jak tylko duże zdenerwowanie mogło sprawić, że zaczął szarpać prokuratora.

Reklama

Nawet nie będę próbował pobudzić wyobraźni "poszkodowanego" prokuratora, jak on by się czuł, jakby zareagował, będąc na miejscu Włodzimierza Olewnika i przed chwilą zobaczył materiały świadczące, że jego syn mógłby żyć, gdyby nie oczywiste zaniedbania śledczych. Nie będę tego robił, bo fakt, że czynnie wspiera zarzut naruszenia nietykalności, wskazuje, że ani jego wyobraźni, ani jego wrażliwości pobudzić się nie da.

Z tego punktu widzenia, ma duże wsparcie ze strony prokuratora krajowego Marka Staszaka, który mówi, że nie ma osobistego stosunku do Włodzimierza Olewnika. Stara się tylko, żeby postępowanie było rzetelne. I to jest zdrowe podejście do ojca ofiary. Bo niby z jakiego powodu ma mieć do niego osobisty stosunek. Stało się coś w jego życiu niezwykłego, czy jak? Najbardziej dziwi mnie całkowity brak reakcji na odwetowe działania prokuratorów ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Zbigniewa Ćwiąkalskiego. Czyżby i on myślał tak samo jak jego podwładni?