W imieniu DZIENNIKA wysłaliśmy list do dyrektora ds. personalnych w zarządzie firmy w USA. Po kilkunastu dniach dostaliśmy enigmatyczną odpowiedź, że polscy przedstawiciele koncernu są gotowi spotkać się z Katarzyną Góraj, by wysłuchać jej racji. Do tego spotkania dojdzie prawdopodobnie w przyszłym tygodniu.

Ta sprawa wzbudziła ogromne emocje. Otrzymaliśmy dziesiątki listów od czytelników wstrząśniętych i oburzonych tym, co spotkało kobietę. Rozdzwoniły się też telefony od ludzi, którzy byli gotowi jej pomóc - dzwonili prawnicy, właściciele firm, a nawet przedstawiciel wielkiej korporacji, który gotowy był zatrudnić Katarzynę Góraj.

Konkretną pomoc zaoferowało Ministerstwo Pracy. "Ta sprawa bardzo nas poruszyła i nie zamierzamy przejść koło niej obojętnie. Po zapoznaniu się ze wszystkimi dokumentami uznaliśmy, że musimy zareagować bardzo ostro" - powiedział DZIENNIKOWI Grzegorz Wrona, prawnik z resortu pracy. Wiceminister Joanna Kluzik-Rostkowska wysłała do amerykańskiego zarządu firmy HP list, w którym wyraziła głębokie zaniepokojenie opisaną przez DZIENNIK sytuacją i pytała, jak koncern zamierza zapobiec takim sytuacjom w przyszłości.

"Na razie nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Możliwości są dwie: albo Hewlett-Packard w Polsce wyciągnie konsekwencje wobec osób, które skrzywdziły panią Góraj, albo będzie próbowało sprawę zbagatelizować. Wtedy będziemy oczywiście pisać kolejne pozwy, aż do skutku" - zapowiada Grzegorz Wrona.

O tym, że polscy przedstawiciele koncernu zamierzają wyciszyć sprawę, głęboko przekonana jest sama Katarzyna Góraj. Jej zdaniem polski, a za nim również europejski oddział koncernu zrobi wszystko, by informacja o problemie nie dotarła do zarządu w USA. "Będą za wszelką cenę starali się rozwiązać to na poziomie regionu" - mówi Góraj.

O tym, że może mieć rację, świadczy fakt, że na list wysłany przez nas na adres głównego szefa ds. personalnych koncernu Hewlett-Packard odpowiedziała dyrektor ds. komunikacji w... Szwajcarii. Anette Nachbar zapowiedziała w piśmie jedynie, że koncern zaprasza Katarzynę Góraj do rozmowy i jest gotowy wysłuchać jej pretensji. Gdy zadzwoniliśmy do niej, powtórzyła raz jeszcze, że HP nie jest stroną w całym sporze, bo formalnie Katarzynę Góraj zatrudniała agencja pracy "Manpower". I dodała, że sprawą będą się zajmować przedstawiciele polskiej filii koncernu.

Dla Katarzyny Góraj oznacza to powrót do punktu wyjścia, bo to właśnie polskie kierownictwo firmy od samego początku robiło wszystko, by zrzucić z siebie odpowiedzialność za jej tragedię.

Wśród osób oburzonych postępowaniem koncernu znalazły się przedstawicielki fundacji "MaMa". Także one wysłały list do zarządu HP w Kalifornii, w których napisały, że zamierzają bojkotować produkty HP. "Będziemy to robić dopóki Góraj-Kozłowska nie otrzyma stosownych przeprosin i zadośćuczynienia za cierpienie i utratę zdrowia, jakich doznała w wyniku potraktowania jej przez rzekomo przyjazną matkom firmę" - napisano w liście.