Do tej pory kandydaci i ich sztaby koncentrowali się na tłumaczeniu, dlaczego konkurent nie powinien zasiąść w Pałacu Prezydenckim.

Teraz będą musieli przedstawić pozytywny scenariusz. Pokazać, co wyborcy mogą zyskać na tym, że lokatorem Pałacu Prezydenckiego zostanie Komorowski. Albo Kaczyński. I jak po pięciu latach prezydentury w ich wykonaniu będzie wyglądała Polska. Będzie miała zdrowe finanse czy przeciwnie – i by je ratować, trzeba będzie podnosić podatki. Reformy emerytalne będziemy mieli wtedy już za sobą, czy może dotacje do systemu emerytalnego zaczną wywracać budżet. W końcu pensje będą rosły, bo i gospodarka będzie wzrastać, czy lepiej będzie szukać pracy za granicą.

Reklama

Sztabowcy uwielbiają podkreślać, że w naszym ustroju od prezydenta zależy niewiele. Faktycznie, to rząd ma większość instrumentów do naprawy sytuacji, ale bez zgody prezydenta szansa na nią jest iluzoryczna. A o szczerości ich wypowiedzi świadczy często używany w tej kampanii argument, że jeśli w Pałacu Prezydenckim zasiądzie rywal, to kraj czeka katastrofa.