Z Jarosławem Kaczyńskim jest podobnie jak z Leonidem Breżniewem. Ten w pewnym momencie zrozumiał, że lepiej jest się nie wypowiadać, tylko uśmiechać i machać ręką - mówi w TOK FM politolog Wojciech Jabłoński. W tej sposób odniósł się do blisko rocznej nieobecności prezesa PiS na mównicy - ten ostatni raz wystąpił na niej w maju zeszłego roku.

Reklama

Jego zdaniem to jednak jak najbardziej słuszna taktyka. Ostatnim głośnym wystąpieniem prezesa, była wypowiedź o trotylu i zamachu. Potem była cisza. Stwierdził zapewne, że usunie się w cień i za niego będzie mówił Gliński i inni, a on będzie patronował - mówi Wojciech Jabłoński.

Ta jego rzeczywistość w postaci niby-premiera Glińskiego, to ona funkcjonuje, ale to Kaczyński pociąga za sznurki bez okazywania emocji. On po prostu zadbał o to, by nie okazywać emocji, bo zawsze na tym przegrywa. Oczywiście to jest wyraz lekceważenia, tylko większość ludzi postrzega to w taki sposób, że Kaczyński uspokoił się - podkreśla przy tym.

Z drugiej strony - jak przekonuje przy tym politolog - jeśli Kaczyński dalej chce na tym wygrywać, to powinien zejść z pierwszej linii ognia, bo będzie wtedy zawsze porównywany z Tuskiem. Czegokolwiek nie zrobi premier, nie wprowadzi kolejnych fotoradarów, nie ograniczy pieniędzy na służbę zdrowia, czy nie podniesie podatków, to i tak będzie się cieszył sporym poparciem, jeśli obok niego będzie stał Kaczyński.

Jabłoński kwituje, że w tym sensie Kaczyński był nieświadomym sojusznikiem Tuska.