Jeśli poniosę konsekwencje za swoje słowa to znaczy, że jest cenzura - odparła Kaja Godek na pytanie Bogdana Rymanowskiego z TVN24, czy nie boi się pozwów sądowych za słowa, że aborcja jest zabijaniem dzieci. Działaczka komitetu "Stop Aborcji" i fundacji "Pro-Prawo do Życia" jest współautorką obywatelskiej inicjatywy ustawodawczej, która miała zakazać usuwania ciąży z przyczyn genetycznych, na przykład w sytuacji, gdy u nienarodzonego dziecka stwierdzi się chorobę genetyczną lub kiedy płód będzie uszkodzony.

Reklama

W piątek w Sejmie po burzliwej debacie przepadła propozycja zaostrzenia ustawy o zakaz aborcji eugenicznej. Jednak Kaja Godek zapewnia, że nie złoży broni.

Na pewno tej sprawy nie zostawimy. To jest też odpowiedzialność za ludzi którzy złożyli podpisy i liczyli na nas. To nie jest tak, że Sejm to odrzuci, a my pójdziemy sobie do domu i nie będziemy więcej przychodzić - stwierdziła.

Zapewniła jednak, że nie będzie angażować się w politykę.

Nie dostałam żadnej propozycji, jeśli dostanę nie zamierzam z niej korzystać. Mam wrażenie, że więcej jesteśmy w stanie zrobić w fundacji - podkreśliła Kaja Godek.

Kaja Godek wychowuje syna z zespołem Downa. Jak mówiła w TVN24, nie wyobrażała sobie nawet sytuacji, że mogłaby usunąć ciążę, choć lekarze proponowali jej takie rozwiązanie.