Z autostradami jest mniej kłopotu, bo po dopingu, jakim dla ich budowy było Euro 2012, teraz zbliża się rok 2015, czyli wybory. I wizja możliwości przecinania wstęgi i pokazywania się na tle kolejnych odcinków mobilizuje rząd do działania. Natomiast ciekawe, czy znajdzie się dość konsekwencji i pieniędzy, by do końca przeprowadzić remont dróg lokalnych.
Po mocnym starcie programu schetynówek, jak potocznie określa się Narodowy Program Przebudowy Dróg Lokalnych, rząd łapie się za kieszeń. W latach 2008–2011 na budowę dróg lokalnych wydano 3 mld zł. Teraz, do 2015 r., ma to być o 1 mld zł mniej – czyli po miliardzie na każdy rok. Ale i to nie jest pewne, bo rząd zrobił cięcia i miliard na 2014 r. skurczył się do 250 mln zł.
Resort środowiska (czy to naprawdę on?) wpadł więc na sprytny pomysł, by budowę schetynówek finansowały Lasy Państwowe. Pomysł jak pomysł. Lasy są bogatą firmą, więc ich zysk może pójść równie dobrze na ten cel albo jakiś inny ważny. Ale w tym przypadku mniej ważne jest źródło pieniędzy, ważniejsze jest, aby powstał skuteczny mechanizm finansowania. By za dwa lata ktoś w Lasach nie powiedział: No, niestety, mieliśmy inwazję strzygoni choinówki i szeliniaka sosnowca i one wyżarły wam pieniądze na drogi. A wówczas rozwiązania będą dwa: postawić jak do tej pory znak: Uwaga, zły stan nawierzchni na odcinku ...km lub poprosić Lasy o drewno i zbudować drogi tak jak w 738 r. p.n.e. w Biskupinie – z bali.