Prezydencki doradca odniósł się do skandalu, jaki wywołał szef FBI, który mówiąc o holokauście winą za ludobójstwo obarczył m.in. Polaków. CZYTAJ WIĘCEJ >>>>
Zdaniem Nałęcza to potwarz. - Natomiast mamy przecież wszyscy świadomość, że ta szczególnie wyostrzona reakcja w świecie polityki jest trochę podyktowana gorącym czasem wyborczym - dodał jednak w RMF FM prezydencki doradca.
Tłumaczył, że wiedza Amerykanów na temat historii Węgier, Czech, Polski, Kazachstanu jest podobna. - Poza tym nie chcę usprawiedliwiać, no bo dyrektor FBI, z taką marsową miną, mówiąc: "ja tu każdego funkcjonariusza przyślę, zobaczę, jak historia wygląda" i bzdury opowiadał, ale w ogóle rozwinięte społeczeństwa za bardzo ku historii nie są zwrócone - mówił.
Wspomniał też o reakcji PiS i kandydata partii na prezydenta: Najbardziej zdecydowanie w tej sprawie wypowiedział się kandydat PiS-u na prezydenta. Ten sam kandydat, który uczestniczy tego samego dnia mszy świętej w Krakowie, w której kwiat PiS-u zachowuje się nie mniej głupio niż ten nieszczęśliwy - jeśli chodzi o prawdę historyczną - dyrektor FBI.
Bo przecież się śpiewa w tej najbardziej pięknej polskiej pieśni "Ojczyznę wolną racz nam zwrócić Panie". Czyli elita PiS-u żyje w takiej zniewolonej Polsce. Pan sobie wyobraża, co by się stało, gdyby amerykański polityk powiedział, że Polska nie jest krajem wolnym, że Polska jest krajem podległym - dodaje.