W rozmowie z "Wprost"prof. Jadwiga Staniszkis krytykuje m.in. działania PiS wobec Trybunału Konstytucyjnego. Wylicza, że PiS buduje sytuację, opierając się na opozycji: prawo - legitymizacja polityczna. Przy czym ona sama - w przeciwieństwie do Jarosława Kaczyńskiego - pierwszeństwo przyznaje prawu. Jak mówi, wątpliwości mają również szeregowi działacze partii, na czele z Markiem Astem, który w Trybunale Konstytucyjnym reprezentował Sejm. - (...) Kaczyński usprawiedliwia działania PiS walką z hipokryzją i chęcią zrealizowania obietnic, które TK miałby blokować - wyjaśnia socjolog. Jej zdaniem, może to grozić wewnętrznym konfliktem w PiS, ponieważ działacze nie będą chcieli dawać twarzy do działań na granicy prawa.
- Moim zdaniem część posłów PiS już się wstydzi. Podczas najbardziej spornych głosowań w sprawie Trybunału Konstytucyjnego nie podnosili rąk, tylko przyciskali guziki. Żeby nie było widać, jak głosują. Nawet Jarosław Kaczyński tak robił. A skoro ten wstyd pojawia się już u głównych aktorów sceny politycznej, to jak się czują eksperci zasiadający w drugim rzędzie? - pyta Staniszkis.
Ekspertka przyznaje również, że czuje się upokorzona faktem, że drugą osobą w państwie i marszałkiem Sejmu jest Marek Kuchciński, ewidentnie człowiek dyspozycyjny i pionek tej infantylnej dyktatury. - Aż się gotuję, gdy to widzę - denerwuje się.
Jak przyznaje, porażka strategii dzielenia społeczeństwa jest widoczna w sondażach, gdzie coraz większe poparcie zdobywa Nowoczesna Ryszarda Petru. To jest, jej zdaniem, objaw większego zainteresowania młodych ludzi polityką.- Sądzę, że to wszystko skończy się podziałem w PiS, bo nawet ludzie na eksponowanych stanowiskach tego nie wytrzymają. Dla nich to demontowanie systemu w bokserskich rękawicach również jest upokarzające. A najbardziej przeraża mnie fakt, że to jest przemyślane i zaplanowane. Fakt, że ktoś planował takie rzeczy, świadczy o obsesjach, o kompleksach - wylicza Staniszkis.
Socjolog wyjaśnia też, dlaczego czuje się zawiedziona postawą prezydenta Andrzeja Dudy, o którym mówi, że kompromituje się nie tylko jako prezydent, ale i jako prawnik. - On po prostu zrobił jeden niewłaściwy krok i teraz trudno mu się oprzeć, gdy jest popychany do kolejnego kroku. Dlatego brnie w niedobre decyzje. A przecież został wybrany na pięć lat i może robić, co chce. PiS mógłby mu nagwizdać - dodaje.