Politolog UW ocenia działania rządowej partii z punktu widzenia marketingu politycznego i PR-u. Przyznaje, że partia rządząca, podobnie jak jej poprzednicy z PO, stosuje przede wszystkim działania obliczone na publicity i prymitywną propagandę, a nie długofalowe efekty.
To tylko potwierdza moją tezę, że postsolidarnościowe środowisko na wyżyny komunikacji się nie wzniesie. Jest jednak jeden wyjątek, który potwierdza regułę. To genialny w sensie propagandowym i rujnujący gospodarkę program "Rodzina 500+" - mówi Jabłoński.
Jego zdaniem, choć program działa dopiero od kilku tygodni, to PiS osiągnął dzięki niemu to, co nie udało się Platformie z promowaniem Polski przez pryzmat inwestycji w autostrady czy nowoczesne pociągi. - Polacy zorientowali się, że to inwestycje na kredyt, który będziemy spłacać przez lata. Propaganda w gierkowskim stylu nie przyniosła rezultatów. A za Kaczyńskim - dopóki gospodarka się nie zawali - staje właśnie konkretny elektorat - mówi Jabłoński.
Sukces programu 500+ politolog porównuje do sukcesu instytucji "Siła przez radość" ("Kraft durch freude") w nazistowskich Niemczech.
- Zwykły niemiecki robotnik mógł dzięki temu wyjechać na wakacje promem po Bałtyku, albo posłać dzieci na obóz Hitlerjugend za państwowe pieniądze. Takie programy zjadają jednak mnóstwo pieniędzy i powodują taką hiperinflacje, że po ich wdrożeniu trzeba coś jeszcze robić. Hitler nakręcił falę zbrojeń i wywołał wojnę, co wymyśli PiS, nie wiem - mówi Jabłoński.
Program "Rodzina 500+" ruszył na początku kwietnia. 500 złotych na drugie i kolejne dziecko przysługuje każdej rodzinie niezależnie od dochodu. Wsparcie na pierwsze lub jedyne dziecko otrzymają rodziny, których dochód nie przekracza 800 zł netto na osobę lub 1200 złotych w przypadku rodzin z dzieckiem niepełnosprawnym.