Protest opozycji przeciwko reformie sądownictwa i uchwalonej w czwartek przez Sejm ustawie o Sądzie Najwyższym skomentował w rozmowie z PAP kierownik w Katedrze Psychologii Społecznej, dr hab. Norbert Maliszewski, prof. UKSW.
PAP: Jak scharakteryzowałby Pan ludzi, którzy wzięli udział we wczorajszych protestach przeciwko reformom sądownictwa?
Prof. Norbert Maliszewski: To grupa osób o liberalnych poglądach, dla których takie wartości jak rządy prawa, rozdział między władzą ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą, są bardzo istotne. Może zaskakiwać, że osoby żyjące w dużych miastach, takich, jak Warszawa, ale także w mniejszych miejscowościach, są do tego rodzaju norm tak mocno przywiązane.
PAP: Czy protest ten skierował działania opozycji na nowe tory? Można było zaobserwować większą liczbę ludzi młodych, niż to miało miejsce np. na protestach KOD.
NM: Wielu liberalnych wyborców przekonała narracja o utracie wolności. Widać wyraźnie, że dokonała się jakościowa zmiana, jeśli porównać ostatnie protesty do tych w obronie Trybunału Konstytucyjnego. Wtedy ludzie wyszli na ulicę, broniąc instytucji. Wczoraj młodzi wyszli na ulice, bo uznali, że to już koniec demokracji, wolności i jeszcze grozi nam wyjście z Unii Europejskiej. To są wartości bardzo ważne dla młodych wyborców i na pewno zasadnicze dla młodego, lewicowo- liberalnego elektoratu.
PAP: Czy może się Pan pokusić o diagnozę nastrojów społecznych w Polsce przez pryzmat tych protestów?
NM: Na razie nie wiemy, na ile jest głębokie poparcie społeczeństwa dla tych protestów. Polacy są raczej za silnymi rządami, a to oznacza, że są gotowi by rozwiązywano pewne problemy, np. reformę sądownictwa, z pominięciem niektórych procedur, dzięki czemu zmiany wejdą szybciej, a to daję nadzieję na poprawę. Część z kolei społeczeństwa zaznacza, że dla niej ważna jest wolność i tego rodzaju zmiana powinna być poprzedzona dogłębną debatą, która służyłaby znalezieniu konsensusu. Musimy jednak pamiętać, że PiS cieszy się aktualnie największym poparciem. A sympatycy Prawa i Sprawiedliwości oczekują wymiany elit sądowniczych. Z takimi postulatami szedł prezes Jarosław Kaczyński i to, co dzieje się teraz, dla tego elektoratu, to jest kwestia oczekiwana.
PAP: Jakie znaczenie dla partii politycznych mogą mieć te manifestacje?
NM: Prawdopodobnie parta rządząca nie dozna dużych strat, bo Polacy popierają silne rządy. Zdaje się, że częściowe spadki mogą być wliczone w koszty tej zmiany w KRS i Sądzie Najwyższym, która jest jedną z najważniejszych dla prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Partia ewentualnie może stracić wyborców, którzy niedawno poparli tę władzę, może młodszych wyborców, zwłaszcza tych wykształconych, z dużych miast. Natomiast w przypadku partii rządzącej widzę inny problem - społeczeństwo może wykazywać brak szacunku do instytucji, które zostaną stworzone. Trzeba zbudować nowy autorytet tych instytucji. To jest wyzwanie dla obecnej władzy. Przydałyby się także działania kompromisowe, tak aby ta zmiana była szerzej akceptowana. Wprowadzono system podobny do niemieckiego. Czy narracja opozycji o końcu demokracji jest uprawniona?
Pytanie także, co się będzie działo po stronie opozycji. Czy politycy partii opozycyjnych spróbują zjednoczyć się w jeden obóz? Możemy mieć jednak duże wątpliwości, czy ambicje liderów nie przysłonią tego celu. Grzegorz Schetyna przecież tak układa scenariusze, żeby to PO wiodło prym, a reszta partii ma się do niego dołączyć jako „plankton”. Opozycja może także starać się pozyskać elektorat nieprzekonany do PO, ale stojący twardo na stanowisku, że nie zagłosuje na PiS.
PAP: Czy taki protest może przerodzić się w ruch społeczny?
NM: Podobne protesty były w przypadku zmian w Trybunale Konstytucyjnym. Szybko jednak KOD stracił autorytet i wiarygodność. Z kolei Obywatele RP w czasie kontrmiesięcznic są bardzo kontrowersyjni. Dlatego możemy postawić ogromny znak zapytania, czy akurat na bazie protestów przeciwko takiej sprawie, jak reforma sprawiedliwości narodzi się ruch społeczny, który uniknie problemów KOD-u lub nie zostanie zniechęcony walką o przywództwo w ramach opozycji.