Jak pan ocenia mijający rok?
Niestety to nie był dobry rok dla naszego kraju. Polityka polskiego rządu pozostawiała wiele do życzenia, mogliśmy też obserwować spadek pozycji Polski na arenie międzynarodowej. Oczywiście każdy z obywateli musi też sam odpowiedzieć sobie na to pytanie. Faktem jest, że ludzie żyją normalnie, cieszą się swoimi rodzinnymi czy zawodowymi radościami. To dobrze. Natomiast patrząc na jakość polskiej polityki oraz nieustanne napięcia i kryzysy spowodowane kolejnymi aferami obecnego rządu, można stwierdzić, że ten rok jest smutny. Bilans w zakresie prowadzonej polityki zagranicznej czy działań na rzecz bezpieczeństwa jest zdecydowanie ujemny. Podobnie można mówić o chaosie w szkołach na skutek nieudanej reformy edukacji. W służbie zdrowia nie jest lepiej. W rolnictwie widzimy kolejne protesty i nieudolność rządu w walce z afrykańskim pomorem świń - rośnie liczba ognisk tej choroby. Widzieliśmy też nieporadność władz podczas tegorocznej suszy. To wszystko musi sprowadzać się do krytycznej oceny. Dobrym znakiem i swoistą jaskółką zwiastującą lepszą przyszłość były wyniki wyborów samorządowych w dużych miastach. Opozycja pokazała, że jest realną alternatywą i może nie tylko uchronić samorządy przed zakusami polskich władz centralnych, ale także odsunąć polityków PiS, tak jak to miało miejsce w Ostrołęce czy Sanoku.
Wybory samorządowe udowodniły też, że podział między rządem a opozycją jest coraz bardziej widoczny. Czy są jeszcze elementy w polskim życiu politycznym, które mogą łączyć?
Na pewno istnieje pewien konsensus dotyczący bezpieczeństwa Polski, rozumiany jako nasza obecność w Sojuszu Północnoatlantyckim i dbałość o relacje transatlantyckie. Ważny jest też fakt przywiązywania dużej wagi do sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi. Te kwestie są kontynuowane przez obecny rząd i dobrze, że tak jest. Obecność Amerykanów w Polsce istnieje od 2014 roku jako efekt ustaleń rządu Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego. Należy pracować nad zintensyfikowaniem tej obecności. Niepokoi jednak styl prowadzonej debaty na ten temat, a właściwie jej całkowity brak. Sprowadzono bowiem polski parlament do roli absolutnie fasadowej. Minister Obrony Narodowej Mariusz Błaszczak od stycznia nie pojawił się na ani jednej komisji sejmowej. To pierwszy minister, który tak lekceważy Sejm. Nigdy wcześniej nie marginalizowano tak parlamentaryzmu i debat na ważne przecież tematy.
Czego należy więc życzyć Polsce i Polakom z okazji zbliżającego się Nowego Roku?
Pierwszym życzeniem, a wręcz koniecznością, jest odsunięcie PiS od władzy. Czeka nas sekwencja wyborów. Najpierw wybierzemy reprezentantów do Parlamentu Europejskiego, później do Sejmu i Senatu. Życzyłbym Polsce przegranej Prawa i Sprawiedliwości, a tym samym zwycięstwa demokratycznej opozycji startującej w możliwe jak najszerszej formule. Oznaczałoby to powrót na europejską, samorządową i obywatelską ścieżkę rozwoju naszego państwa. To jednak może stać się dopiero jesienią. A już od pierwszego stycznia chciałbym, aby rozpoczął się prawdziwy dialog, który zmniejszyłby te nieustanne napięcia. Chciałbym, aby nie wyglądał on tak, jak proponuje obecnie premier Mateusz Morawiecki, który niby mówi o wyciągniętej ręce, a w rzeczywistości dalej atakuje, mówi nieprawdę i nie szanuje dorobku wypracowanego przez poprzedników. Kto tak się zachowuje, najczęściej źle kończy swoją karierę polityczną. Premier Mateusz Morawiecki powinien zawsze rano zadawać sobie pytanie: "Kiedyś będę byłym premierem. Co o mnie będą mówili wtedy ludzie?". Zresztą życzę mu, żeby tym "byłym premierem" został jak najszybciej.
Czego życzyłby pan obozowi rządzącemu?
Chciałbym, aby zaczęli rozumieć, że nie mają monopolu na prawdę, a rozwiązania przez nich proponowane nie okazują się najlepsze. Warto czasem posłuchać opozycji, ale też różnych zewnętrznych środowisk. Przydałoby im się więcej pokory do otaczającej rzeczywistości. Nie są wyjątkowi, nie są nadzwyczajni - są jedynie pewnym ogniwem w długim łańcuchu złożonym z różnych ludzi, którzy od setek lat służą Polsce. Życzyłbym im, aby to, co robią, czynili z nieco większym wdziękiem. Gdyby ich działania zawierały w sobie więcej szacunku do innych, to być może łatwiej byłoby im osiągnąć pewne cele. A tak to mamy chaos i zagmatwanie, tak jak z kolejnymi nowelizacjami ustawy o Sądzie Najwyższym. Wszystko przygotowywane jest na ostatnią chwilę. Gdyby chociaż styl obecnie rządzących uległ zmianie, to już byłoby znacznie lepiej. Dziś widzimy tworzenie niepotrzebnych napięć i podziałów, które wykraczają już poza politykę. A szkoda, bo to przenosi się na rodziny i ludzi. Od trzech lat polityka znowu wróciła na rodzinne obiady. Ludzie się znowu kłócą tak jak w PRL.
Może to dobrze, że trwają dyskusje.
Spory nie powinny być tak ostre. Ważne, żeby ludzie się interesowali sprawami publicznymi, ale nie tak, aby nie móc spokojnie wysłuchać się nawzajem. Dziś między rządzącymi a opozycją jest istny Rów Mariański. I to jest bardzo źle.
Pan przy swoim wigilijnym stole porusza tematy polityczne?
Nigdy tak nie robię. To rodzinne święto i w takim charakterze chcę je spędzić. Nie rozmawiamy o polityce.