Decyzja o kupieniu za ponad 23 mld zł aż 250 abramsów ma mnóstwo wad. Amerykańskie czołgi są m.in. piekielnie drogie, za ciężkie na polskie mosty oraz kosztowne w użyciu, bo napędzające je turbiny gazowe pochłaniają ogromne ilości paliwa. Poza tym nasza armia będzie musiała sobie radzić z trudnościami logistycznymi, jakie niesie ze sobą używanie aż trzech typów czołgów (mamy leopardy oraz PT-91). Na dokładkę będzie to zakup bez offsetu, a więc kolejny gwóźdź do trumny rodzimej zbrojeniówki.
Jednak decyzja o szybkim nabyciu abramsów (choć do kupna daleka droga, na razie złożono zapytanie ofertowe) ma jedną zaletę. To znakomita i sprawdzona broń – a w niepewnych czasach ten plus może przeważyć nad minusami.