Jawnie wątpiący w tempo ofensywy w Ukrainieagro führer Białorusi Alaksandr Łukaszenka, szukające kontaktu z prozachodnimi władzami Mołdawii dekadenckie elity separatystycznego Naddniestrza, publikujący dziecinne fejki na TikToku sugerujące wyjazd na Donbas kolejnych oddziałów Ramzan Kadyrow, zapowiadające na połowę maja początek integracji z NATO Szwecja i granicząca z Rosją Finlandia, muląca operacja na Donbasie, kłopoty z okupowaniem Chersonia i zdobyciem kombinatu Azowstal, świeże porażki Rosjan pod Charkowem - taki jest uproszczony bilans inwazji na Ukrainę na Dzień Zwycięstwa.
9 maja żołnierze prezydenta mieli maszerować kijowskim Chreszczatykiem. Zamiast tego świat ogląda cymesy rosyjskiej techniki wojskowej takie jak niezniszczalny rzekomo T90M spalony pod Starym Sałtiwem czy uszkodzoną fregatę Admirał Makarow. Nie ma nawet sensu liczyć zabitych generałów i pułkowników czy zdjęć wziętych do niewoli szeregowych żołnierzy w cywilnych butach i o dwa numery za dużych kurtkach wojskowych. W skali porażki rosyjskiego wojska to zupełna drobnica. Tegoroczna parada na Dzień Zwycięstwa, bez udziału gości z szeroko rozumianego Zachodu - będzie przede wszystkim dekonstrukcją mitu.