Zawsze można trafić chociażby do jakiejś rady nadzorczej i tam sobie dorobić całkiem przyzwoite pieniądze. Nie wierzę, żeby spętani europejską kominówką finansiści nie otworzyli sobie podobnych możliwości.
Jednak główną wadą tego pomysłu jest jego populizm. Tak, jasno wskazujemy światu, że winowajcami kryzysu byli bankierzy i ich horrendalne zarobki oraz wysokie bonusy. Problem w tym, że choć tutaj także dochodziło do patologii, taka diagnoza nie jest prawdziwa.
>>> Przeczytaj o unijnym pomyśle
W dodatku wprowadzenie limitów zarobków jest głęboką ingerencją w funkcjonowanie firm. O ile jeszcze daje się obronić w przypadku korzystania przez nie z publicznej pomocy, to w przypadku instytucji zdrowych, całkowicie prywatnych – już nie.
Od ustalania zasad funkcjonowania firm są ich właściciele, a nie rządy. Europejscy politycy – z francuskimi pomysłodawcami na czele – pozostaną pewnie jednak głusi na tego rodzaju argumenty. Na pomyśle ograniczenia kasy bankierom można przecież zbić całkiem niezły kapitał. I to bynajmniej nie ekonomiczny.