Automaty o niskich wygranych to najbardziej intratna część hazardowego imperium - co przyznał wczoraj minister finansów.

Dlaczego tak jest? Proste - niskie wygrane są fikcją. Jednoręcy bandyci to maszyny do hazardu pełną gębą. Można postawić 200 złotych, wygrać 20 tysięcy. Takie są ustalenia Centralnego Biura Śledczego, które wykryło oszustwo. Skarb stracił miliardy, kasę zarobili właściciele maszyn i ludzie wystawiający lewe certyfikaty. Przy okazji jednoręcy bandyci skutecznie wciągnęli do nałogu setki ludzi.

Reklama

Dlaczego polityków nie zainteresował gwałtowny wzrost przychodów w tej branży? Przecież minister finansów zgodnie z ustawą co roku informuje komisję sejmową, jak rozwija się hazard. I informował, że lawinowo zwiększa się lista firm, które zarabiają na automatach, że biznes rośnie o ponad 100 proc. rocznie. Nikomu nie zapaliła się czerwona lampka? Nikt z polityków nie podniósł alarmu?

Pewnie ustalenia CBŚ też przeszłyby niezauważone, gdyby nie to, że jesteśmy w środku afery hazardowej, w której Rysiek przepychał swoje interesy u Zbycha, Mira i innych.

Reklama