Zostawmy na chwilę moralny aspekt zwiększania wydatków na partie polityczne w czasach, kiedy tysiące firm próbuje się utrzymać na granicy wypłacalności. Rodziny zaciskają pasa, żeby dotrzymać terminów spłat kredytów. Chcę wierzyć, że politycy PO i PJN widzą korzyść w zmianie niemoralnego systemu finansowania partii na system lepszy dla wyborców.
Potrzebujemy gruntownej zmiany. Nowego systemu finansowania i powrotu do obiecywanych przez PO wyborów jednomandatowych. Obecny system stworzony na potrzeby bossów partyjnych ubezwłasnowolnia wyborców. To Tusk, Kaczyński, Pawlak i Napieralski są pracodawcami posłów, a nie wyborcy. Decydują, kto ile dostanie na kampanię i o miejscu na liście.
Niespełnionymi obietnicami moglibyśmy wybetonować niejedną autostradę. Oburzenie publiczne może narastać. Bez znaczenia. Posłowie do niczego nie czują się zobowiązani. To nie wyborcy ich rozliczą tylko szefowie partii. I nie z tego, co zrobili dla miasta, dla okręgu, ale dla partyjnych bossów. Jeżeli PO i PJN mają nadzieję poturbować przed wyborami PiS, SLD, PSL ograniczeniem funduszy, to nam pozostaje tylko pilnować, żeby nigdy już tego systemu nie udało się odbudować.