Wystarczy, że sprzątaczka nie zetrze kurzu z biurka, żeby firma, która ją zatrudniła, została wykluczona z przetargu o sprzątanie urzędu gminy.
Sejm uchwalił właśnie niepozorną ustawę, która może wyrządzić firmom poważne szkody. Posłowie przegłosowali w prawie zamówień publicznych przepis, który pozwala na ekspresowe wykluczenie firmy z przetargów. To miało być uproszczenie. Wyszedł koszmar, który przedsiębiorcom będzie się śnił po nocach.
Wprawdzie w uzasadnieniu do przepisu o wykluczeniu mówi się, że aby do niego doszło wcześniej, musi nastąpić naruszenie poważnych obowiązków wykonawcy zamówienia. Jednak w samym przepisie nie ma tego sformułowania. A liczy się to, co jest w Dzienniku Ustaw, a nie intencje autorów projektu.
Dla startujących w przetargach przedsiębiorców to sytuacja nie do pozazdroszczenia. Nowa sankcja wykluczenia jest bowiem niezależna od zasadności rozwiązania umowy lub odstąpienia od kontraktu. To znaczy, że nawet jeśli wykonawca sam odstąpił i zrobił to zgodnie z prawem, to i tak naraża się na sankcje.
W ten sposób niezależni gospodarczo przedsiębiorcy zostali w zamówieniach publicznych sprowadzeni do roli osób prawnie ubezwłasnowolnionych. Cokolwiek by zrobili, i tak mogą zostać wykluczeni. Nowy przepis skazuje ich na uwzględnianie wszelkich zachcianek zamawiającego. Ich reputacja, wyniki finansowe, pozycja na rynku będą teraz zależeć w dużej mierze od urzędników.
Ale to niejedyny problem z tą ustawą. Jej autorzy twierdzą, że jest ona zgodna z prawem unijnym. A nie jest. Dyrektywa unijna nie pozostawia złudzeń – wykonawca może być wykluczony z przetargu tylko wtedy, gdy „jest winny poważnego wykroczenia zawodowego”.
Po co komu i na co taki bubel prawny? Nie trzeba być wyznawcą spiskowych teorii, żeby nie dostrzec związku między nim a zawirowaniami wokół budowy dróg i autostrad i z zatwierdzonym pod koniec stycznia nowym programem budowy dróg w latach 2011 – 2015 oraz przewidzianymi tam cięciami finansowymi.
Najgorsze, że zdesperowani urzędnicy sięgnęli po przepis, który obowiązywał już w zamówieniach publicznych do 2008 r. Został wyrzucony jako nieprzydatny, wręcz korupcjogenny. Teraz rząd wyciąga po niego ręce. Może go jeszcze zatrzymać Senat. Dobrze, jeśli tak się stanie. Nie musielibyśmy się wstydzić przed międzynarodowymi trybunałami.