W zeszłym tygodniu wiceminister Skarbu Państwa Jan Bury powiedział, że najważniejszym kryterium wyboru inwestora dla Enei będzie cena za sprzedawane akcje, a drugim – budowa bloku węglowego w Kozienicach. Bury powtórzył, że do końca marca powinna zapaść decyzja w sprawie prywatyzacji Enei. Resort, który negocjuje umowę z francuskim EdF, nie wyklucza powrotu do negocjacji z innymi zainteresowanymi. Cena? Słusznie. Inwestycja w Kozienicach – również. Natomiast jak minister Bury wyobraża sobie zakończenie negocjacji w marcu? Można odnieść wrażenie, że rozmowy z Francuzami albo zostały zerwane, albo zaczynają się od nowa. Czym w takim razie zajmował się resort skarbu przez ponad trzy miesiące, od kiedy zrezygnował z negocjacji z Kulczyk Holding i zaczął pertraktować z EdF?
Trzy miesiące to wystarczająco dużo, by dogadać się w sprawie ceny i inwestycji w Kozienicach. Zwłaszcza że od początku te dwa punkty były priorytetami. Wiedział to Kulczyk Holding, który godził się na rozbudowę bloku i zapowiadał inwestycje.
Czy teraz negocjacje ze wszystkimi chętnymi rozpoczną się na nowo? A może to tylko drobny szantaż, by zmusić Francuzów do większej uległości. Nie stawiaj się, Paryżu, bo jak nie ty, to Kulczyk, a może francuski GDF Suez albo czeski EPH.
Tylko czy tak ma wyglądać gra o jedną z największych polskich grup energetycznych, za które Skarb Państwa może dostać ponad 5 mld zł? Ministerstwo, które miało spore osiągnięcia prywatyzacyjne w zeszłym roku, w sprawie Enei gubi się coraz bardziej. Bo nie można inaczej nazwać sytuacji, w której po wielu miesiącach pertraktacji nagle postuluje: inwestujcie w Kozienice. Pojawiają się pytania. Czy ministerstwo nie postawiło takiego warunku EdF? A może EdF obiecał, ale wycofał się z obietnic?
Reklama
Prywatyzacja Enei traci przejrzystość. Nie wiadomo, na co stawia ministerstwo, co chce osiągnąć i dlaczego gmatwa transakcję. Resort skarbu wyznacza terminy, których nie dotrzymuje, zmienia partnerów, po kilku miesiącach negocjacji przypomina sobie o priorytetach, które kiedyś samo ustaliło.
Sytuacja jest poważna, bo dotyczy gigantycznych pieniędzy i poważnych partnerów biorących udział w wyścigu o Eneę. A także budżetu państwa, bo gotówka ze sprzedaży rządowego pakietu Enei jest Polsce potrzebna.