Szaleństwo cukrowe, które opanowało Polaków, pokazało, do czego prowadzi unijna polityka limitowania produkcji rolnej, i jak dużo pozostało w nas z PRL-u. Bo cukier po 6 – 7 zł za kg i reglamentacja w sklepach to już nie tyle efekt braków na rynku i działań spekulantów, ile paniki i kupowania na zapas.
Przychodzi klient do baru i pyta: – Po ile kawa? – Po 3 zł – odpowiada barman. – A cukier? – Gratis. – To poproszę 10 kg cukru – mówi klient.
Sprawa jest poważna, skoro do łask wróciły nawet stare dowcipy z PRL-u, a resort rolnictwa, szukając przyczyn podwyżki o 100 proc. w pół roku, poprosił o pomoc UOKiK. W internecie huczy od teorii spiskowych, a politycy rzucają się sobie do gardeł. Krzysztof Jurgiel, były PiS-owski minister rolnictwa, oskarżył o wysokie ceny cukru obecnego szefa resortu Marka Sawickiego. Z kolei broniący go w piątek w Sejmie Donald Tusk obwinił o wszystko Jurgiela, bo ten miał nie dopilnować polskich interesów podczas negocjacji na temat wielkości limitów produkcji.
Niestety, wprowadzając je, Unia strzeliła i sobie, i nam w stopę. Polska produkuje 1,4 mln ton cukru, o 100 – 200 tys. ton mniej, niż wynosi zapotrzebowanie. Liczono, że w razie braków problem rozwiąże import. Tyle że w ubiegłym roku przez świat przetoczyły się klęski żywiołowe, np. powódź wyeliminowała Australię, trzeciego eksportera cukru. Rozpoczęła się więc masowa spekulacja, którą wspierają nawet rządy, licząc na zwyżkę cen. Indie na przykład ograniczyły licencje eksportowe.
Reklama
W Polsce mamy jednak do czynienia już z prawdziwą gorączką, podobną do tej z kwietnia 2004 roku, gdy spodziewając się podwyżek po akcesji do Unii, klienci rzucili się robić zakupy na zapas. W miesiąc ceny poszły wtedy w górę o 70 proc.
Teraz można już spotkać ludzi, którzy nie słodzą, ale i tak kupują, a cukrownicy, hurtownicy, sklepy, a nawet media, podsycają nasze stare fobie z epoki niedoboru.
Cukrowe szaleństwo pewnie niedługo się skończy, a my zostaniemy wściekli z naszymi zapasami. Chyba że dalej będzie drożeć ropa. Wtedy producentom cukru będzie się opłacało przeznaczyć go na biopaliwa, a Polakom pozostanie zaakceptować drożyznę lub mniej słodzić herbatę.