"W poniedziałek po południu zadzwoniłem do dyspozytora i poprosiłem o samochód. Chciałem się dostać do jednej z telewizji. Ku mojemu zaskoczeniu zmieszany dyspozytor powiedział, że niestety nie może spełnić mojej prośby, że ma zakaz, ale przez telefon nie może mi wytłumaczyć, o co chodzi" - opowiada jeden z prominentnych polityków PO.

Reklama

Podobnie sytuację opisuje Bartosz Arłukowicz. "Usłyszałem, że to, jak się dostanę do radia, to moja sprawa, najlepiej, żebym zamówił sobie taksówkę" - dodaje. Poseł Lewicy usłyszał również, że powodem odmowy podstawienia samochodu jest rozporządzenie marszałka Sejmu. Dziś rano polityk ponownie zadzwonił do sejmowego dyspozytora.

"Tym razem już inny pan przedstawił mi dokładnie to samo tłumaczenie, a przecież ja tym samochodem nie chciałem jechać na wódkę czy dyskotekę, tylko po to, by rzetelnie przekazywać wiedzę na temat tego, co dzieje się w parlamencie" - oburza się polityk lewicy.

Oburzonych jest zresztą więcej. "Skoro pan marszałek odmawia nam praw do samochodu, to ja odmawiam mu prawa jeżdżenia sejmowym samochodem codziennie do domu i do mediów, gdzie przecież nie pojawia się za sprawa komunikacji miejskiej, tylko też jest tam wożony. To są podwójne standardy Bronisława Komorowskiego" - grzmi Adam Hofman z Prawa i Sprawiedliwości.

Reklama

Nieoficjalnie także partyjni koledzy marszałka na decyzji nie pozostawiają suchej nitki. "Jest różnica między nierozsądnym wydawaniem pieniędzy a dziadowaniem. To jest dziadowanie" - przekonuje nasz rozmówca z PO. Wszystko jednak wskazuje na to, że marszałek z całą sprawą nie ma nic wspólnego. "Pan marszałek nie wydawał w tej sprawę żadnego nowego rozporządzenia" - zapewnia jego rzecznik Jerzy Smoliński.

Ostatnie wydano w lutym tego roku. Zabrania się w nim korzystania ze sejmowego transportu w celach prywatnych, o podróżach do mediów jednak nie wspomina. "Występowanie w mediach jest jednym z elementów sprawowania mandatu poselskiego. Posłom przysługuje więc samochód" - twardo mówi Smoliński. Jego zdaniem zamieszanie to wynik nadinterpretacji rozporządzenia przez dyspozytorów.

Już po naszej rozmowie z rzecznikiem marszałka poseł Arłukowicz ponownie próbował zamówić sejmowy samochód. "Znów usłyszałem to samo, kolejny dyspozytor powiedział, że marszałek tego zabrania". Zarówno PiS jak i SLD będą wnioskować o wyjaśnienie tej sprawy przez prezydium Sejmu.