Migalski przede wszystkim skrytykował fakt zaproszenia Jaruzelskiego do Moskwy. Stwierdził, że ze strony Rosjan jest to posunięcie "antypolskie". "Jest policzkiem wymierzonym tym wszystkim, którzy PRL uznawali za państwo narzucone, za satelitę Moskwy, a nie za jedyną i wymarzoną ojczyznę" - napisał Migalski na swoim blogu.
Samego generała europoseł opisuje jako człowieka, który "całe swoje dorosłe życie służył Rosji", i dlatego także jego obecność na moskiewskich uroczystościach zostanie wykorzystana przeciwko Polsce. Dlatego Migalskiemu nie spodobało się, że prezydent zaprosiło go na pokład swego samolotu, którym poleci na obchody w rosyjskiej stolicy.
"Moją sprawą jest to czy mój prezydent, prezydent Rzeczpospolitej, powinien zabierać tego człowieka na pokład rządowego samolotu. I w moim najgłębszym przekonaniu nie powinien" - napisał Migalski. I zastanawiał się, co kierowało prezydentem przy podejmowaniu takiej decyzji. "Jeśli takie zachowanie Lecha Kaczyńskiego jest wynikiem jego poglądów, to bardzo mi przykro. Ale jeśli jest to wynik kalkulacji Lecha Kaczyńskiego i jego otoczenia na zwycięstwo w drugiej turze wyborów prezydenckich, to jest mi jeszcze bardziej przykro" - stwierdził.
"Są zwycięstwa, których nie warto odnosić. Cena pewnych wiktorii bywa zbyt wysoka. Nie wszystko jest na sprzedaż. Lepiej godnie przegrać, niż podle wygrać" - podsumował europoseł.