Portal powołał się na korespondencję między Kancelarią Prezydenta i MON. Kancelaria Prezydenta wysłała pismo 17 marca. Dwa dni później trafiło ono do Bogdana Klicha. Władysław Stasiak informuje w nim szefa MON, że prezydent zamierza zaprosić do Katynia najważniejszych dowódców naszej armii. "Zgoda, zwłaszcza, że ja też się wybieram" - podpisano B. Klich - cytuje treść pisma portal tokfm.pl.

Reklama

Potem MON wysłało do generałów pismo z "z uprzejmą prośbą o realizację". "Nosi datę 23 marca i jest podpisane przez zastępcę dyrektora sekretariatu Ministra Obrony Narodowej płk Piotra Nideckiego" - czytamy w portalu tokfm.pl.

"Minister mówił o tych dokumentach - informacji o zamiarze zaproszenia dowódców - od początku. Nie ma tu żadnej rewelacji. Zgodził się, tym bardziej, że sam się wybierał do Katynia. Ciężka choroba matki spowodowała, że nie pojechał i zastąpił go świętej pamięci wiceminister Stanisław Komorowski. Zgoda jest oczywista, zawsze tak postępował wobec pism z Kancelarii Prezydenta" - powiedział Sejmej.

"Inną sprawą są dokumenty, wysłane już bez naszej wiedzy bezpośrednio do dowódców, że prezydent zaprasza ich na pokład samolotu - tej informacji nie było w piśmie z prośbą o zgodę na wyjazd dowódców, którzy - o czym nie wiedzieliśmy - dostali także indywidualne zaproszenia" - dodał rzecznik. "Ta niewiedza, że będzie to jeden samolot, nie jest naszą winą. Różne kancelarie różnie planują takie przeloty" - zaznaczył.

Reklama

Podał przykład innego wylotu, kiedy organizująca go kancelaria zamówiła trzy samoloty - Tu-154, Jak-40 i C-295. "W tym przypadku nie mieliśmy informacji, jak się odbędzie przelot. Nie otrzymaliśmy listy gości, jakim prawem mielibyśmy konsultować rozkład miejsc w samolocie?" - dodał.

Postawę szefa MON skrytykował we wczorajszej "Kropce nad i" gen. Gromosław Czempiński. "Powinien wiedzieć, że oni zaakceptowali zaproszenie i będą lecieć. Powinien zainteresować się, zapytać: <a jak lecicie>? I wtedy może odezwałby się jakiś dzwonek alarmowy, że wszyscy polecą jednym samolotem" - powiedział generał.

W katastrofie 10 kwietnia w Smoleńsku zginęło 96 osób - prezydent Lech Kaczyński z małżonką i towarzysząca mu delegacja z parlamentarzystami i najwyższymi dowódcami wojska - szefem Sztabu Generalnego i dowódcami rodzajów sił zbrojnych. Jak podało po katastrofie MON, obowiązujące w wojsku procedury zakazują wspólnego lotu dowódcy i jego zastępcy, nie ma natomiast regulacji dotyczących wspólnej podróży powietrznej kilku dowódcom. Przegląd procedur dotyczących lotów osób pełniących najwyższe funkcje w państwie jest obecnie przedmiotem prac BBN, które w ciągu kilku tygodni ma przedstawić wstępne wnioski.