Poseł PiS domagał się od "Gazety Wyborczej" sprostowania i przeprosin za - jak twierdził - naruszenie dóbr osobistych. Pozew został rozpatrzony w ekspresowym trybie wyborczym. Sąd nie miał wątpliwości i oddalił go w całości - podaje "Gazeta Wyborcza".
Poszło o opublikowaną w krakowskim dodatku do "Gazety Wyborczej" "Ocenę ponownie startujących parlamentarzystów". Mularczykowi chodziło o dotyczące go sformułowanie: "Wielu prawników potępiło go za wystąpienie przed Trybunałem Konstytucyjnym w sprawie ustawy lustracyjnej, gdzie nieprawdziwie sugerował, że niektórzy sędziowie byli współpracownikami SB". Posłowi PiS szczególnie nie podobały się słowa "nieprawdziwie sugerował".
Chodzi o sprawę z marca, kiedy Trybunał Konstytucyjny zajmował się ustawą lustracyjną. Wtedy broniący nowego prawa Arkadiusz Mularczyk stwierdził, że dwóch sędziów Trybunału zostało zarejestrowanych jako współpracownicy PRL-owskiej bezpieki. Jego wystąpienie zostało potem skrytykowane przez część prawników.
Mularczyk chciał, by sąd zakazał "Gazecie Wyborczej" rozpowszechniania nieprawdziwej informacji i nakazał publikację odpowiedzi. Domagał się też przeprosin od Adama Michnika. Ale dziś zapowiedział, że nie będzie się odwoływał od decyzji sądu.