Zmiana konstytucji to cel, jaki PiS stawia sobie w razie zwycięstwa w wyborach. Premier przyznał, że nawet jeśli jego partia będzie w stanie rządzić sama, to jest mało prawdodobne, by miała większość potrzebną do nowelizacji ustawy zasadniczej. Bo w takim przypadku "za" muszą być aż dwie trzecie posłów.

Reklama

Dlatego Jarosław Kaczyński liczy na pomoc PO, a szczególnie na jej konserwatywne skrzydło. Nie wiadomo, czy koalicja zawiązana tylko dla jednego głosowania mogłaby się przerodzić w stały sojusz.

Jak na razie szef rządu nie chce nawet debatować z liderem PO. Kaczyński zapowiedział, że mógłby dyskutować z Donaldem Tuskiem, gdyby ten "przeszedł do obozu IV RP". Kaczyński cały czas domaga się tego samego - szef Platformy musiałby obiecać, że nigdy nie wejdzie w koalicję z LiD.