Zgodnie z prawem ochrona przysługuje przyszłemu premierowi dopiero w momencie desygnowania przez prezydenta. Ale ta chwila tym razem się odwleka.

Reklama

Były szef BOR generał Grzegorz Mozgawa, który zapewniał ochronę między innymi premierom: Belce i Marcinkiewiczowi, przyznaje, że do tej pory takiego problemu nie było, bo i nazwisko przyszłego szefa rządu nie było znane z takim wyprzedzeniem przed jego desygnowaniem.

Jednak według Mozgawy, sam fakt, że Tusk, szef zwycięskiej partii, zapowiedział, iż będzie premierem, powinien wystarczyć Ministerstwu Spraw Wewnętrznych, by przyznało mu ochronę.

Podobnie myśli Marek Biernacki, były szef MSWiA, teraz w PO. "Moim zdaniem, w obecnej sytuacji są przesłanki, by zapewnić Tuskowi ochronę" - mówi dziennikowi.pl.

Reklama

Ministerstwo Spraw Wewnętrznych dostrzega problem. Ale obecny minister Władysław Stasiak, poprzez swoją rzeczniczkę, zapowiada, że przydzieli Tuskowi ochronę, gdy zwróci się o to Platforma Obywatelska.

Takie stawianie sprawy nie podoba się politykom PO. Nieoficjalnie mówią, że to skandal.

Poseł Platformy Paweł Graś powiedział dziennikowi.pl, że do momentu desygnowania Tuska na premiera ochronę będzie zapewniać mu partia. Problem w tym, że tak naprawdę oznacza to tylko towarzystwo kierowcy, który nie jest zawodowym ochroniarzem.