Co prawda Pawlak jako szef resortu gospodarki nie będzie podejmował decyzji w tej sprawie, ale jego wypowiedź świadczy, że lider ludowców chce mocno walczyć o popularność i ma większe ambicje niż tylko kierowanie ministerstwem
A jaki ma pomysł na ułożenie sobie stosunków z PO? "To ma być koalicja twórczego kompromisu" - oświadczył wczoraj na chłopskich Zaduszkach w Wierzchosławicach.
Na razie buduje ten kompromis poprzez mające mu przydać sympatii wyborców deklaracje. Zdanie na temat 19-proc. podatku wprowadzonego przez rząd Marka Belki Pawlak zamieścił w sobotę na blogu: "... to nieznacząca pozycja w budżecie, a jednocześnie to dodatkowa opłata na rynku kapitałowym". Opinia przyszłego wicepremiera, bo taką funkcję Pawlak ma objąć w rządzie Donalda Tuska, jest jednoznaczna: "Wniosek - podatek do zniesienia!"
Problem, że to nie Pawlak będzie decydować o tym i każdym innym podatku. To domena ministra finansów, nie gospodarki. To jednak nie oznaka niewiedzy Waldemara Pawlaka, ale tego, do czego posłuży mu Ministerstwo Gospodarki. Połączenie funkcji ministra z teką wicepremiera pozwoli zabłysnąć Pawlakowi dawno niewidzianym światłem.
Wszystko dzięki zakresowi obowiązków ciążących na resorcie gospodarki. W porównaniu z innymi resortami gospodarczymi jest ich niewiele i nie są związane ze szczególnym ryzykiem. Przywódca ludowców będzie odpowiadał za dywersyfikację dostaw energii, deregulację gospodarki, handel zagraniczny, taryfy celne, podpis elektroniczny i nadzór nad kilkoma agencjami, w tym nad bogatą i wpływową Państwową Agencją Rozwoju Przedsiębiorczości. Oprócz tego obejmie nadzór nad górnictwem i stoczniami.
Każda sprawa, którą zajmuje się minister gospodarki, podlega jednocześnie innym resortom. To sytuacja frustrująca dla kogoś, kto chce reform. Ale jednocześnie wygodna w przypadku konfliktów. Gdy stoczniowcy z Gdańska znów zaczną palić opony pod urzędem wojewódzkim, Pawlak będzie mógł zwalić winę na ministra skarbu, bo to on odpowiada za prywatyzację. Podobnie będzie w przypadku np. wprowadzenia zasady jednego okienka dla przedsiębiorców. Tu winę da się zwalić na Ministerstwo Finansów. Bardzo ważna rzecz, czyli dywersyfikacja dostaw gazu i ropy naftowej, także jest do ominięcia. Minister gospodarki odpowiada np. za budowę rurociągu Odessa - Brody - Płock. Ale wykonawcą inwestycji jest PERN, spółka podlegająca Ministerstwu Skarbu.
Pawlak, niezwykle doświadczony polityk, doskonale wie, jak omijać takie rafy. Nie zobaczymy go zapewne na negocjacjach z protestującymi górnikami. Będzie go za to widać na szczytach ekonomicznych, seminariach i przy przecinaniu wstęg w budowanych przez zachodnich inwestorów fabrykach.
Trzeba też pamiętać, że Pawlak posiada rzadkie wśród polskich polityków kwalifikacje. Gdy znalazł się na marginesie polityki, zaczął kierować Warszawską Giełdą Towarową, dziś jedną z największych w Europie giełd zbożowych. Jej rozwój to według wielu opinii jego zasługa. Zaczął pisać też doktorat z ekonomii - o matematycznych metodach prognozowania trendów gospodarczych. Jeszcze go nie obronił, ponoć z braku czasu. Dużo też czyta. Przede wszystkim literaturę ekonomiczną, podobno nawet w oryginale.
I być może jest nieco racji w jednej ze złośliwości powtarzanych przez rozgoryczonych polityków PiS po przegranych wyborach. Opowiadali, że rząd Donalda Tuska będzie składał się tylko z trzech ministerstw: szczęścia, zdrowia i pomyślności. Paradoksalnie to resort gospodarki może okazać się ministerstwem szczęścia i pomyślności. Zwłaszcza dla Waldemara Pawlaka.