Tymochowicz nie chce, by przypisywano mu ojcostwo politycznej kariery Leppera. "Lider Samoobrony zawdzięcza to raczej SLD, które pierwsze zawarło z nim porozumienie" - przekonuje.

Według niego, Lepper nie zrezygnuje łatwo z polityki. "Z polityką jest jak z mafią - nie da się z niej odejść" - uważa Tymochowicz. Jego zdaniem nacisk współpracowników jest zbyt duży, by Lepper mógł odpuścić sobie ponowne kandydowanie do parlamentu.

Reklama

Czy Lepper jest winien udziału w seksaferze? "Ja mu wierzę, i to nie ze względu na sentyment" - mówi Tymochowicz. Ale dodaje, że nie da się po zwykłych gestach rozpoznać, czy człowiek kłamie, czy nie.

Tymochowicz broni też Łyżwińskiego, oskarżonego m.in. o gwałt. "Może mieć wygląd recydywisty, można go lubić lub nie, ale nie sądzę, by był to człowiek zdolny do zgwałcenia kobiety" - przekonuje Tymochowicz. Co więcej, twierdzi, że sąd skaże byłego posła tylko po to, by zachować twarz. "Inaczej oznaczałoby to kompromitację sądu. Pewnie go skażą na więzienie równe temu, ile już przesiedział i wyjdzie na wolność" - mówi Tymochowicz.

Łyżwiński i Lepper odpowiadają przed piotrkowskim sądem w sprawie seksafery w Samoobronie. Prokuratura oskarżyła pierwszego m.in. o gwałt, a obu o żądanie i przyjmowanie korzyści o charakterze seksualnym od działaczek partii.