Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla RMF FM i tygodnika "Newsweek" otwarcie przyznaje, że ma nadzieję na kompromitację rządu Donalda Tuska. Ale nawet wtedy nie będzie zwolennikiem przyspieszonych wyborów. Szef PiS chce odzyskać władzę, ale dopiero po tym, jak upłynie pełna kadencja obecnego Sejmu.

Reklama

"Nie uważam, żeby to był rząd na cztery lata, w szczególności kiedy spojrzeć na interes kraju. Ma jednak większość. Ona się może rozchwiać, to nie jest wykluczone, bo to nie jest większość jednopartyjna, chociaż większości jednopartyjne też się czasem chwieją. Po pierwsze trzeba trochę zaczekać. Po drugie, to nie powinno prowadzić do nowych wyborów" - deklaruje Jarosław Kaczyński.

Szef Prawa i Sprawiedliwości nie ma żadnych wątpliwości kto wygra wybory prezydenckie w 2010 roku. To będzie jego brat, który zapewni sobie drugą kadencję w pałacu przy Krakowskim Przedmieściu. W dodatku, Lecha Kaczyńskiego nie będzie trzeba przekonywać do weryfikacji wyborczej.

"Nie sądzę, żeby brata trzeba było namawiać. Sądzę, że brat podejmie sam taką decyzję a my ją wesprzemy i sądzę, że tym prezydentem po raz drugi w 2010 roku zostanie. Mimo tych wszystkich niedogodności, przeciwieństw, które są mu w wielkiej mierze na zasadzie tej akcji medialnej, która przypisuje mu różne rzeczy, z którymi nie ma nic wspólnego, które się przed nim piętrzą. Krótko mówiąc niezależnie od tego wszystkiego sądzę, że Lech Kaczyński odejdzie w chwale z urzędu prezydenckiego w grudniu 2015 roku" - podkreśla Jarosław Kaczyński.

Reklama

Prezes PiS przyznaje też w wywiadzie, że ma wciąż duże zaufanie do Zbigniewa Ziobry. Ale powstrzymuje się od komentarza czy ten polityk mógłby go zastąpić na stanowisku szefa partii.

"Ja bym wolał jeszcze trochę zaczekać, to znaczy jeszcze trochę tym królem pobyć. Wiem, że to nie może trwać wiecznie i ktoś mnie musi zastąpić. Gdybym dzisiaj wskazywał swojego kandydata to bym mu bardzo szkodził. Poza tym, trzeba się jeszcze przyjrzeć. Są różni ludzie i to niekoniecznie musi być polityk tego najmłodszego pokolenia. Mogą to też być politycy starsi. Ja nie mam zamiaru być szefem partii do później starości. W Polsce nie ma tradycji gerontokracji i może dobrze" - tłumaczy Jarosław Kaczyński.