W rozmowie z DZIENNIKIEM przed miesiącem minister finansów powiedział, że o wprowadzeniu podatku liniowego można będzie poważnie myśleć około roku 2010 albo 2011. Szef klubu PO Zbigniew Chlebowski twardo jednak deklarował, że wprowadzenie podatku liniowego w 2009 r. jest możliwe. Tymczasem wczoraj minister Rostowski w "Rzeczpospolitej" ponownie powiedział: "O podatku liniowym możemy racjonalnie myśleć dopiero w 2010 r.".
Czy to oznacza otwarty konflikt między ministrem a Platformą? Raczej nie. Politycy Platformy potwierdzają nieoficjalnie, że Rostowski prezentuje publicznie uzgodnione stanowisko w rządzie.
Te informacje potwierdzają słowa prof. Stanisława Gomułki, który w zeszłym tygodniu zrezygnował z funkcji wiceministra finansów. "25 marca rząd przyjął program konwergencji do roku 2010, czyli systematycznego ograniczenia deficytu budżetowego i nie ma w nim podatku liniowego" - ujawnia prof. Gomułka. I dodaje, że obecne deklaracje ministra Rostowskiego są zgodne z programem rządu, a więc premiera Donalda Tuska.
PO nie wycofuje się jednak z podatku liniowego, ale już nie wskazuje twardo 2009 r. jako daty jego wprowadzenia. Złagodzenie stanowiska tłumaczy politycznie. "Prezydent Lech Kaczyński już zapowiedział, że zawetuje podatek liniowy. Aby przegłosować prezydenckie weto, musimy zebrać większość 3/5 posłów, a w tym Sejmie to niemożliwie, trzeba się więc poważnie zastanowić, czy warto podejmować coś, co jest z góry skazane na porażkę" - mówi poseł Szulc. W tej perspektywie realna data powrotu do podatku liniowego to koniec 2010 r., kiedy dojdzie do wyborów prezydenckich. Platforma ma nadzieję, że wtedy w Pałacu Prezydenckim zasiądzie Donald Tusk.
Dla opozycji tłumaczenie odsunięcia w czasie podatku liniowego wetem prezydenta to wybieg. "Platforma zderzyła się z brutalną rzeczywistością i nie chce się przyznać, że nie ma środków na realizację swojej sztandarowej propozycji programowej" - mówi nam wiceprezes PiS Adam Lipiński. Diagnozę opozycji potwierdza prof. Gomułka. "Można rozważać wprowadzenie podatku liniowego, ale wówczas trzeba wskazać, jak sfinansować taką reformę" - wskazuje.