Majątek byłego prezydenta stolicy, byłego ważnego polityka Platformy Obywatelskiej, a teraz eurodeputowanego, od dawna budził wątpliwości - pisze "Rzeczpospolita". Prokuratorzy sprawdzają, jak to było z jego półmilionową wygraną w kasynie na początku lat 90. i sprzedażą kolekcji dzieł sztuki za milion złotych.

Reklama

Teraz Piskorski, wyrzucony z Platformy Obywatelskiej w 2006 roku, ma na karku również Centralne Biuro Śledcze, które przesłuchiwało już jego matkę, żonę i byłego asystenta. Eurodeputowany jest tym oburzony. "Mieszanie w tę sprawę mojej rodziny jest obrzydliwe" - nie waha się używać mocnych słów.

Ale Mateusz Martyniuk z Prokuratury Okręgowej w Warszawie mówi, że CBA ma pełne prawo kontrolować oświadczenia o stanie majątkowym, bo to jej ustawowe zadanie. A agenci CBA wywiązują się z niego skrupulatnie. Byli nawet w dawnym mieszkaniu Piskorskiego, żeby sprawdzić, czy zmieściłaby się tam kolekcja sztuki, którą miał sprzedać za milion złotych antykwariuszowi.

Eurodeputowany cały czas zapewnia, że swój wielki majątek zdobył legalnie.