Słowo przeciwko słowu. Andrzej Bulc mówił dziennikowi.pl, że Wałęsa na spotkaniu opozycjonistów w 1979 roku - chcieli oni nagrać i spisać swoje wspomnienia ze strajków w 1970 roku - przyznał, że po tamtych strajkach wezwano go do SB. Pokazywano zdjęcia, a on rozpoznawał na nich kolegów. Na stwierdzenie, że "podp... kolegów", miał odpowiedzieć, że był młody.
Te słowa Wałęsy - według Bulca - zostały nagrane.
Ale Bogdan Borusewicz, któremu Bulc oddał taśmę z nagraniem, mówi, że było inaczej. Relację Wałęsy rzeczywiście nagrano, ale na taśmie "Lech Wałęsa nie mówi o współpracy ze służbami bezpieczeństwa PRL" - powiedział dziennikarzom marszałek Senatu. I dodaje, że w ogóle nie było na taśmie wyznania, o którym wspominał Bulc.
Co więcej, Borusewicz twierdzi, że Bulc przyznał, że nie nagrał tego fragmentu rozmowy, bo... taśma się skończyła.
Najprościej byłoby nagranie ujawnić. Ale do tego droga daleka. Bo marszałek Borusewicz już go nie ma. Jak dziś powiedział, przekazał je paryskiemu czasopismu "Kontakt", które relację Wałęsy o strajkach 1970 roku wydrukowało.