"Jestem zszokowany. W wolnym kraju mam się tłumaczyć z paszkwili, które na mnie pisała SB, z fabrykowanych plotek?" - pyta Władysław Frasyniuk. "W mojej teczce była informacja, ze jestem pedofilem. W ten sposób mnie poszukiwano, próbowano zmiękczać ludzi, zohydzić mnie" - tłumaczył w TVN24.

Reklama

Nie zgadza się przy tym z pomysłem Antoniego Mężydły z PO, który przekonywał, że należy otworzyć esbeckie teczki. "Lewica chce zamknąć IPN, a my udostępnić wszelkie archiwa" - tłumaczył w TVN24, odrzucając przy tym oskarżenia, że Platforma wspólnie z lewicą chce zlikwidować Instytut Pamięci Narodowej.

To, co się dzieje wokół IPN, to "peerelowskie scenki" - mówi Frasyniuk. "Państwo pluje na obywateli, Kurski mówi: ręka podniesiona na IPN będzie odcięta. Jeśli panu mało tego chaosu i podziału, otwórzmy akta i będzie piekło. Sukces SB po wsze czasy" - oburza się opozycjonista.

Jacek Kurski, o którym wspominał Frasyniuk, zorganizował dziś w Gdańsku manifestację w obronie Instytutu. "Występujemy dziś w obronie IPN, bo doszło tu do absolutnego skandalu. Grupa działaczy PO zażądała, by ograniczyć kompetencje IPN" - grzmiał poseł PiS przed Stocznią Gdańską.

Nie był sam. Książki IPN o Wałęsie, a także samego Instytutu, broniła grupa skłóconych z Wałęsą PRL-owskich opozycjonistów. Między nimi też Andrzej Gwiazda, były zastępca późniejszego prezydenta w "Solidarności".

"Widziałem, jak Wałęsa współpracuje z SB. Nie od dziś wiemy, że Polskę toczy rak. Naród polski utracił zdolność wykrywania wrogich jednostek" - oświadczył Gwiazda.